Walka toczy się o bardzo duży rynek – 11 milionów właścicieli samochodów ma tylko obowiązkowe ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej (OC). Od początku roku firmy ubezpieczeniowe prześcigają się więc w wymyślaniu nowych, tańszych ofert, by przekonać kierowców do wykupienia autocasco. Dziś polisy AC, które uprawniają do odszkodowania np. w przypadku kradzieży samochodu lub stłuczki z winy właściciela, ma niewiele ponad jedna piąta prywatnych właścicieli aut (3,1 mln).
PZU i Warta wprowadziły minicasco, które obejmuje przede wszystkim kradzież auta. Z kolei Generali zaproponowało trzy warianty autocasco i obniżyło minimalną składkę z 400 do 300 złotych. Allianz Direct zachęca do smartcasco, w którym klient sam ustala składkę. To tylko niektóre z propozycji z ostatnich dwóch miesięcy.
Za AC płacimy coraz taniej. W 2007 roku było to przeciętnie o 100 zł mniej niż przed trzema laty. Dziś średnia cena rocznej polisy to 840 zł. Jedną z przyczyn obniżek może być spadek kradzieży samochodów. Piotr Łoza, menedżer departamentu ubezpieczeń komunikacyjnych w Generali, wyjaśnia, że nie przekłada się to na całą ofertę AC. – Gdy w kolejnych latach kradzionych jest na przykład mniej mercedesów, obniżamy cenę autocasco dla tej marki – mówi.
11 mln samochodów nie ma autocasco
Firmy starają się konkurować też jakością obsługi. Commercial Union kusi wypłatą świadczenia w ciągu 10 dni, w Generali odszkodowanie za stłuczkę o wartości do 4 tysięcy zł może być przekazane w dwa dni na kartę płatniczą Generali Visa. Szybsze niż standardowe 30 dni wypłaty jako pierwsze wprowadziło Link4 przed dwoma laty.