Porcelana z krajów rozwijających się to ponad 71 proc. całego importu tych wyrobów trafiającego na polski rynek. Z tego aż 65 proc. przypada na towary z Chińskiej Republiki Ludowej. Od początku dekady kupujemy coraz mniej polskiej porcelany. O ile w 2000 roku rodzime wyroby stanowiły (w ujęciu tonażowym) trzy czwarte polskiego rynku porcelany, to w minionym roku było to już mniej niż 36 procent. Rodzime fabryki notują też wyraźny spadek sprzedaży za granicę. W ujęciu kwotowym wartość eksportu zmniejszyła się o ponad 15 mln zł, do prognozowanych na 2008 r. 40 mln zł.
Sytuacja na rynku doprowadziła w ostatnich latach do likwidacji ponad połowy z 13 fabryk porcelany w Polsce. Zakłady, które kontynuują produkcję, poważnie obawiają się o swój los. – Problemy, jakie dotknęły naszą branżę, doprowadziły do znacznego spadku przychodów, obniżenia rentowności i w konsekwencji do redukcji zatrudnienia. Jeśli sytuacja na rynku się nie zmieni, upadłość mogą ogłosić wszyscy polscy producenci – twierdzi Krystyna Wawrzyniak, wiceprezes zarządu Zakładów Porcelany Stołowej Lubiana.
Sześć zakładów, które jeszcze przetrwały, postanowiło połączyć siły w walce z tanią azjatycką produkcją. We współpracy z Ministerstwem Gospodarki szykują wniosek do Komisji Europejskiej w sprawie notorycznego łamania prawa przez producentów porcelany z krajów rozwijających się. Jednym z głównych argumentów, które mają się w nim znaleźć, jest szkodliwość dla zdrowia tamtejszych wyrobów.
Z przeprowadzonych na własną rękę przez polskich producentów badań chińskiej porcelany wynika, że znacząca część wyrobów wydziela w trakcie użytkowania związki metali ciężkich. – Spotkaliśmy się z procederem, w którym próbki przed uzyskaniem atestów są poddawane w Polsce powtórnej obróbce termicznej w celu poprawy parametrów. Partia trafiająca do sklepów nie spełnia już jednak wymogów sanitarnych – komentuje Wawrzyniak, która wypowiada się w imieniu wszystkich fabryk porcelany w Polsce.
Występowanie nadużyć potwierdza Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego. – W tym roku natrafiliśmy na cztery partie ceramiki, w tym porcelany, z tzw. migracją metali ciężkich. W zeszłym roku odnotowaliśmy siedem takich przypadków. Jedna partia to tysiące sztuk produktów. Wycofywanie wadliwego towaru to w przypadku każdej z partii operacja związana z setkami miejsc dystrybucji – mówi.