Gorzelnie na wirażu

Firmom grożą bankructwa. Tylko w tym roku utracą 600 mln zł. Wytwórnie wódki wybierają tańszy spirytus z Zachodu, a producenci biopaliw importują etanol z Ameryki

Publikacja: 10.09.2008 04:58

Polskie wódki

Polskie wódki

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Większość małych gorzelni zawiesiła działalność. Nie mają dla kogo produkować spirytusu – ustaliła „Rz”. – Ceny skupu spirytusu są tak niskie, że nie opłaca nam się go produkować. Połowa zakładów gorzelnianych w kraju stoi – ocenia Andrzej Przewoski, właściciel dwóch gorzelni w woj. kujawsko-pomorskim.

W 2007 r. działalność gorzelnicza przyniosła mu 0,5 mln zł strat, w tym roku zamknął zakłady w Liszkowie i Luksówku. Z informacji „Rz” wynika, że nie pracuje także biogazownia wybudowana przez spółkę Agrogaz, w której udziały ma Jan Kulczyk. Zakład miał wykorzystywać wywar z gorzelni do produkcji prądu, ale wywaru w tym roku nie będzie. Kolejne zakłady, jakie buduje Agrogaz, zaplanowano już na inny surowiec.

– Straty krajowych gorzelni wynikające ze wstrzymania produkcji i z tego, że nie mogą sprzedać swego produktu, szacujemy w tym roku na ok. 600 mln zł – mówi Józef Inorowicz, doradca prezesa Związku Gorzelni Polskich. ZGP kontroluje 70 proc. rynku. Na 200 zrzeszonych w związku gorzelni pracuje tylko połowa.

Jakie są powody tej sytuacji? Nie ma zapotrzebowania na spirytus do produkcji biopaliw, bo rynek zalewa tani etanol z Brazylii, Argentyny czy Pakistanu. Z kolei producenci wódek kupują najtańszy surowiec, importując też gotowe składniki. – W wyniku silnej konkurencji na rynku spirytusu surowego i bioetanolu większości gorzelni rolniczych zagraża bankructwo – przekonuje Józef Inorowicz.

Gorzelnie najpierw obwiniały koncerny naftowe o to, że kupują tani etanol spoza UE. Zgodnie z prawem polscy dystrybutorzy paliw powinni bowiem używać biopaliw wyprodukowanych w większości z unijnych surowców rolnych. Ale jest to trudne do udowodnienia.

Teraz gorzelnicy chcą walczyć o zachowanie jakości wódki. Sztandarowy produkt polskiego przemysłu alkoholowego jest bowiem coraz częściej produkowany z tańszej melasy buraczanej i kukurydzy zamiast z żyta i ziemniaków. Zdaniem gorzelników nie pomaga nawet wywalczony przez Polskę znak Polska Wódka, który może być stosowany przez producentów dla obrony przed zagraniczną konkurencją. Polmosy nie decydują się na jego stosowanie, ponieważ by użyć tego znaku, firma musi korzystać tylko z krajowego żyta i ziemniaków.

Producenci mają inne wytłumaczenie. – Zdarzało się, że do producentów wódki trafiał jako spirytus zbożowy produkt z melasy lub soku z buraków cukrowych. Gorzelnie próbowały go sprzedać, bo nie chcieli go kupić producenci paliw – mówi Leszek Wiwała, prezes Polskiego Przemysłu Spirytusowego. Dlatego część producentów wódki wolała kupić tańszy i lepszy spirytus za granicą. Wiwała zwraca też uwagę, że spadek zapotrzebowania na spirytus wiąże się ze wzrostem popytu na wódki zagraniczne i spadkiem eksportu wyrobów spirytusowych. W 2007 r. sprzedaliśmy za granicę 9 mln litrów 100-proc. alkoholu wobec 15 mln rok wcześniej.

– Przygotowujemy spotkanie gorzelni i producentów wódek, by ustalić procedury kontroli jakości Polskiej Wódki. Jej wytwórcy powinni zapewnić przejrzystość procesu produkcji – mówi Dariusz Goszczyński, zastępca dyrektora Departamentu Rynków Rolnych Ministerstwa Rolnictwa.

Zdaniem ekspertów polskie gorzelnie są za małe, by wygrać konkurencję na rynku bioetanolu zdominowanym przez dużych producentów z zagranicy. Koszty stałe w małych gorzelniach to do 30 proc. wydatków, a w dużych firmach – tylko kilka procent. Nasze gorzelnie nie mają też wspólnej polityki cenowej.

– Nigdy nie nastąpiła restrukturyzacja branży. Teraz brakuje pomysłu na strategię dla gorzelni – ocenia Tomasz Pańczyszyn, szef Krajowej Izby Biopaliw. Jego zdaniem ratunkiem dla małych zakładów może być np. produkcja lokalnych nalewek.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki m.kozmana@rp.pl

Większość małych gorzelni zawiesiła działalność. Nie mają dla kogo produkować spirytusu – ustaliła „Rz”. – Ceny skupu spirytusu są tak niskie, że nie opłaca nam się go produkować. Połowa zakładów gorzelnianych w kraju stoi – ocenia Andrzej Przewoski, właściciel dwóch gorzelni w woj. kujawsko-pomorskim.

W 2007 r. działalność gorzelnicza przyniosła mu 0,5 mln zł strat, w tym roku zamknął zakłady w Liszkowie i Luksówku. Z informacji „Rz” wynika, że nie pracuje także biogazownia wybudowana przez spółkę Agrogaz, w której udziały ma Jan Kulczyk. Zakład miał wykorzystywać wywar z gorzelni do produkcji prądu, ale wywaru w tym roku nie będzie. Kolejne zakłady, jakie buduje Agrogaz, zaplanowano już na inny surowiec.

Biznes
Amerykanie bez TikToka. Apple i Google usuwają aplikację ze swoich sklepów
Biznes
Przenieśli produkcję z Polski do Niemiec i Rumunii. Grupowe zwolnienia na Pomorzu
Biznes
Państwowa agencja chce przejąć dawną spółkę Marka Falenty
Biznes
Totalizator Sportowy ma nowego prezesa. Została nim była podsekretarz stanu w MSZ
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Biznes
Polski potentat meblarski rozważa przejęcia za granicą. Kto jest na celowniku?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego