Opłaty za przelot nad Polską i za pomoc w startach i lądowaniach pobiera Polska Agencja Żeglugi Powietrznej. Wpływy mają pokryć jej koszty związane z obsługą maszyn i inwestycjami w urządzenia nawigacyjne. Obecnie osobno rozliczane są koszty samolotów korzystających z lotniska warszawskiego i z reszty portów regionalnych (obowiązują dwie strefy opłat). Niewykluczone, że od stycznia będzie obowiązywała jedna. Zabiegali o to przedstawiciele portów lotniczych i przewoźników.
Wprowadzenie jednej strefy znacznie obniży opłaty na lotniskach regionalnych i może nieznacznie podwyższyć te, które przewoźnicy płacą, przylatując do Warszawy. A różnica pomiędzy portami regionalnymi i i Warszawą jest znaczna. Pomoc w lądowaniu na Okęciu kosztuje ok. 550 zł, w Gdańsku 985, a w Szczecinie – 960 zł.
– Jesteśmy za obniżkami pod każdą postacią – mówi Tomasz Kloskowski, wiceprezes portu gdańskiego. – Dla nas korzystne mogłoby też być stworzenie własnej strefy, wówczas opłaty mogłyby spaść o ok. 15 proc.
– Stworzenie jednej strefy opłat byłoby spełnieniem naszych postulatów, które zgłosiliśmy podczas debaty w komisji sejmowej – mówi Maciej Jarmusz, prezes portu w Szczecinie. Wprowadzenie obecnego systemu w styczniu tego roku sprawiło, że u nas opłaty za lądowanie wzrosły o ponad 1000 proc., do 960 zł.
Obniżki to ważny argument w rozmowach z przewoźnikami na temat uruchomienia nowych połączeń bądź zwiększenia częstotliwości już istniejących. – Czujemy na sobie oddech portów niemieckich, a w Berlinie przewoźnicy za lądowanie płacą zaledwie ok. 520 zł – mówi prezes Jarmusz. Jak podkreślają zarządcy portów, linie lotnicze liczą się obecnie z każdą złotówką. Więc na nowe połączenia, a co za tym idzie kolejnych pasażerów, będą mogli liczyć m.in., gdy PAŻP obniży stawki za nawigację.