Obradujący wczoraj w Oranie ministrowie ds. ropy krajów OPEC zdecydowali o zmniejszeniu produkcji o 2,2 mln baryłek dziennie. Azerbejdżan i Rosja, które nie są członkami OPEC, mają wydobywać mniej o 300 tys. baryłek dziennie.
Po ogłoszeniu tej decyzji ropa zdrożała, wieczorem jednak w Londynie znów spadła do poziomu 45,7 dol. W Nowym Jorku na pewien czas znalazła się nawet poniżej 40 dol. Zdaniem analityków jednak w najbliższym czasie powinna wrócić do poziomu 50 dol. – To koniec spadku cen, bo cięcie jest nieco większe, niż oczekiwano – powiedział Frank Schallenberger, szef działu surowcowego Landsbanku.
– Mimo wszystko, jeśli weźmiemy pod uwagę, że OPEC rzadko wywiązywał się ze swoich zobowiązań do zmniejszenia wydobycia, oraz wielką presję na popyt, musi potrwać, zanim ceny powrócą do poziomu 50 – 55 dol. za baryłkę – uważa Gordon Gray, analityk Collinsa Stewarta.
Wcześniej, kiedy wydawało się, że produkcja zostanie ograniczona o 2 mln baryłek, analitycy ostrzegali, że jej zmniejszenie do 25,3 mln baryłek to za mało, by trwale podtrzymać cenę na poziomie co najmniej ok. 50 dol., na czym producentom bardzo zależało. ”Jest bardzo prawdopodobne, że decyzja OPEC nie przyniesie oczekiwanego skutku, jak to było na początku 2007 roku, kiedy ropa również spadła do tego poziomu. A to dlatego, że wówczas popyt rósł, a teraz spada” – pisali w swej ocenie decyzji kartelu analitycy John Hall Associates.
Większość krajów OPEC w przyszłorocznych budżetach zakładała cenę nie niższą niż 80 dol. Zdaniem największego ”jastrzębia” w OPEC, prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza, ”sprawiedliwa” cena tego surowca to 70 – 90 dol., choć budżet wenezuelski opiera się na poziomie 60 dol. za baryłkę. Z kolei król Arabii Saudyjskiej, najpotężniejszego członka OPEC, uważa, że jest to 75 dol.