Wczoraj doszło do porozumienia zarządu spółki ze związkami zawodowymi. Z firmy matki, czyli Zakładów Azotowych w Tarnowie-Mościcach zatrudniających 2,3 tys. osób, zostanie zwolnionych 250 pracowników.
Skorzystają z programu dobrowolnych odejść. Przewiduje on wypłatę dodatkowego wynagrodzenia ponad standardowe odprawy gwarantowane przez kodeks pracy.
Pracownicy spółki, którzy już mają lub w tym roku nabędą prawo do emerytury, otrzymają dodatkowo 10 – 20 tys. zł. Pozostali będą mogli dostać od 15 do 30 tys. zł. Wypowiedzenia mają być złożone do końca stycznia lub do połowy lutego. Spółka postawiła jednak warunek.
Z programu i jego zachęt finansowych będą mogli skorzystać jedynie ci, którzy dostaną od pracodawcy zgodę na odejście. – Ten zapis chroni nas przed utratą najbardziej wartościowych pracowników – wyjaśnia rzecznik spółki Jerzy Jurczyński. Co będzie, jeśli liczba chętnych okaże się zbyt mała? Porozumienie stwierdza, że wtedy spółka będzie mogła rozpocząć procedurę zwolnień grupowych.
Dla Azotów zmniejszenie załogi ma kapitalne znaczenie. Spółka wykazuje najwyższy wskaźnik zatrudnienia wśród firm wielkiej syntezy chemicznej. Ma także najniższy wskaźnik, biorąc pod uwagę wynik finansowy na jednego zatrudnionego. W porównaniu z Zakładami Azotowymi w Puławach i Zakładami Chemicznymi w Policach przychody na pracownika w Tarnowie według danych skonsolidowanych za III kwartał 2008 r. są o ponad połowę niższe. Jeszcze gorzej wygląda przeliczenie zysku operacyjnego i zysku netto – na pracownika przypada odpowiednio 17,6 tys. zł i 15,7 tys. zł, ok. sześciu razy mniej niż w Puławach i Policach. W tej sytuacji redukcja zatrudnienia powinna zadowolić inwestorów. – To dobra informacja. Pokazuje, że spółka podejmuje kroki poprawiające efektywność – twierdzi Paweł Burzyński, analityk BZ WBK.