Kopalnie co roku zwiększają wydatki na BHP. Wymieniają odzież ochronną i sprzęt na bezpieczniejszy, przygotowują filmy instruktażowe. Tymczasem ofiar nie ubywa: w 2008 roku w kopalniach węgla zginęły 24 osoby, w 2007 tyle samo, w 2006 – 49, ale wśród nich 23 z Halemby.

– Po analizie wypadków w latach 2006 – 2009 widać, że ulegają im najczęściej osoby, pracujące w kopalni od roku do pięciu lat, które gubi brawura, oraz ci ze stażem 16 – 20 lat, których gubi rutyna – tłumaczy Cezary Kula, dyrektor w Wyższym Urzędzie Górniczym. – Trzeba jednak pamiętać, że doświadczeni górnicy giną też dlatego, że to właśnie ich wysyła się do szczególnie ciężkich prac .

[wyimek]110 tys. osób zatrudnia górnictwowęgla kamiennego[/wyimek]

Zdaniem Cezarego Kuli zwiększone wydatki na kopalniane BHP mimo wszystko procentują. – Kilka lat temu 100 proc. ludzi przychodzących do kopalń było absolwentami szkół górniczych. Dziś tacy pracownicy stanowią ok. 15 proc. załóg – tłumaczy. – Pozostałą kadrę spółki węglowe muszą wykształcić same, a skoro wypadkowość utrzymuje się na porównywalnym poziomie, to oznacza, że te pieniądze są dobrze wydatkowane – dodaje.

Sami młodzi pracownicy dobrze oceniają poziom szkoleń w swoich spółkach. Z ankiety, którą WUG przeprowadził w grupie ponad 1000 górników z krótkim stażem pracy, wynika, że 49 proc. pytanych wysoko oceniło ich poziom, a niespełna 4 proc. negatywnie. Na wysoki i dobry po-ziom przygotowania wskazało 92,3 proc. ankietowanych, a tylko 1 proc. uznał, że ma po nich zerowe przygotowanie.