To będzie czysta formalność: jak zapowiadała wcześniej kilkakrotnie unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes, Komisja Europejska rozstrzygnie dziś pozytywnie o dalszym losie kolebki „Solidarności”. Stocznia, w przeciwieństwie do zakładów w Gdyni i Szczecinie, nie będzie musiała zwracać uzyskanej w przeszłości pomocy publicznej, co byłoby równoznaczne z koniecznością ogłoszenia upadłości.
Program restrukturyzacji przygotowany przez właściciela – firmę ISD Polska – zakłada, że w Gdańsku, oprócz statków, będą produkowane wieże dla elektrowni wiatrowych i duże konstrukcje stalowe.
Zarząd stoczni nie porozumiał się wczoraj ze związkami zawodowymi w sprawie planowanych zwolnień grupowych. Największa rozbieżność dotyczy odpraw. Zarząd proponuje, by wynosiły one od jednej do trzech pensji, w zależności od stażu pracy. Zdaniem związkowców zwalniani pracownicy powinni otrzymać odprawę o 50 proc. wyższą.
Resort skarbu czekał natomiast na wpłatę za majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie. W chwili zamykania tego numeru „Rz” pieniędzy jeszcze nie było. Inwestor – spółka Stichting Particulier Fonds Greenrights, która w maju wylicytowała aktywa zakładów w przetargu za 380 mln zł – miała czas na ich przelanie do wtorku do północy. Spółka Polskie Stocznie, która ma przejąć aktywa, została wczoraj zarejestrowana.
Maciej Wewiór, rzecznik resortu skarbu, powiedział, że gdyby się okazało, że pieniądze nie zostały przelane, ministerstwo nie będzie po raz kolejny zwracało się do KE o przedłużenie terminu obowiązywania specustawy stoczniowej, na mocy której sprzedano aktywa. Jednak sam inwestor, zgodnie ze specustawą, nie może tego zrobić. Wszystko będzie więc w rękach tzw. zarządcy kompensacji.