W piątek sąd apelacyjny uznał, że prezes Urzędu Regulacji miał rację, obciążając karą warszawską firmę. I odrzucił apelację, jaką RWE Polska złożyło na wcześniejszy wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Sprawa kary dla RWE, która jest jedną z najwyższych, jakie wymierzył szef URE, trwa prawie 5 lat. Wszystko z powodu gigantycznej awarii energetycznej, jaka miała miejsce w listopadzie 2004 r. w Warszawie, w efekcie której bez prądu było ok. 200 tys. mieszkańców. Ówczesny prezes URE Leszek Juchniewicz zażądał 7,65 mln zł, gdyż uznał, że RWE Stoen nie dba o dobry stan techniczny instalacji, sieci i urządzeń, by dostawy energii były niezawodne.

W opinii sądu apelacyjnego, choć wymierzona kara pieniężna jest dotkliwa, to odpowiednia. Całe postępowanie jak i kara mają charakter precedensowy. – Czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku sądu apelacyjnego, najprawdopodobniej zdecydujemy się wnieść skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego - powiedziała „Rz” rzeczniczka RWE Polska Iwona Jarzębska. Argumentuje, że zgodnie z raportami rocznymi niezależnej Agencji Rynku Energii, również raportem za rok 2004, sieć energetyczna Warszawy należy do jednych z najbardziej niezawodnych w Polsce. I przekonuje, że firma RWE w Polsce wydała na inwestycje w rozwój i modernizację infrastruktury energetycznej, w tym i sieci 750 mln zł w latach 2002 – 2008. Niemiecka firma jako właściciel stołecznego zakładu energetycznego ma blisko 5-proc. udział w sprzedaży energii elektrycznej w Polsce. RWE jeszcze toczy spór z URE o prawo do swobodnego ustalania cen energii dla klientów, choć w Polsce nie zostały one jeszcze uwolnione.