Jutro w Wilnie przedstawiciele władz Litwy, Estonii i Łotwy oraz Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju będą dyskutować o możliwości połączenia sieci energetycznej krajów nadbałtyckich z systemem Wspólnoty. W tle dyskusji znajdzie się likwidacja działającej od połowy lat 80. elektrowni atomowej w Ignalinie, która do tej pory była głównym źródłem zaopatrzenia w energię Litwy, Łotwy i Estonii. Przestanie działać z końcem tego roku, dlatego te państwa zostaną zmuszone do importu droższej energii, przede wszystkim z Rosji.
– Problem polega na tym, że poza Estonią, którą kabel energetyczny łączy z Finlandią, kraje nadbałtyckie nie mają możliwości sprowadzenia energii z innych krajów UE – wyjaśnia „Rz” ekspert branży, prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej. – Dwa kolejne połączenia – Litwy ze Szwecją i Polską, są w trakcie przygotowań i mogą być zrealizowane po 2015 r.
[wyimek]25 procent więcej zapłacą za energię Litwini po zamknięciu Ignaliny[/wyimek]
Prof. Mielczarski, który w imieniu Komisji Europejskiej nadzoruje przygotowania do budowy mostu energetycznego między Polską a Litwą, zapowiada, że do połowy 2010 r. będą gotowe wszystkie niezbędne analizy i dokumentacja.
Nie wiadomo, jak rozwinie się projekt szwedzko-litewski. Władze w Sztokholmie zastanawiają się bowiem nad przyszłością elektrowni atomowych w swoim kraju, a to właśnie energia stamtąd miałaby trafiać podmorskim kablem na Litwę.