[b]Rz: Dlaczego femtocelle, wydawałoby się korzystne i dla abonentów, i dla sieci z takim trudem torują sobie drogę na rynek?[/b]
[b]Piotr Kołodziejczyk:[/b] Obecnie kluczowym problemem jest cena tych urządzeń. Wciąż zbyt wysoka, aby kalkulowały się jako uniwersalny sposób na odciążenie nadajników sieci radiowych. Należy pamiętać, że urządzenie ma ograniczenia w liczbie użytkowników, którzy mogą z niego korzystać w tej samej chwili, co wydłuża okres zwrotu z inwestycji. Ponadto operator musi ponieść znaczne koszty, aby uruchomić takie urządzenia w swojej sieci. Dlatego operatorzy, którzy nie mają problemów z przeciążeniem stacji bazowych, nie są specjalnie zainteresowani tą usługą.
[b]A jaka jest przyszłość femtocell jako usługi dla abonenta zainteresowanego kolejnym elektronicznym gadżetem?[/b]
Dziś w Polsce trudno jest wykreować femtocelle na usługę, dzięki której jakość rozmów komórkowych czy usług transmisji danych w sieciach 3G będzie wyższa w obrębach domostw. Tym bardziej że nie tak znowu liczna rzesza klientów ma kłopoty z zasięgiem w domach. Ani od strony inżynierii sieci, ani od strony komercyjnej oferty femtocelle nie opłacają się na razie operatorom. Usługi te rozwijają się np. w Wielkiej Brytanii, gdzie średnia cena za minutę rozmowy jest wyższa niż w Polsce (a więc zwrot z inwestycji dla operatora szybszy), a sieci są mocno obciążone. W Polsce sytuacja jest odmienna, zarówno jeżeli chodzi o przychody, jakie przynoszą operatorom użytkownicy, jak i obciążenie sieci.
[b]Sądzi pan, że rozwiązanie to nie ma szans na polskim rynku?[/b]