Z informacji „Rz” wynika, że wbrew opinii wiceprezesa PSE Operator Jerzego Andruszkiewicza o dokonanych uzgodnieniach z firmą budowa mostu energetycznego nie jest wcale przesądzona.
Andruszkiewicz mówił „Gazecie Wyborczej”, że określone zostały już warunki, na jakich most mógłby powstać. – Zarząd PSE Operator nie przyjął jeszcze uchwały w sprawie budowy transgranicznej linii Roś – Narew, która miałaby powstać na bazie nieczynnego połączenia elektroenergetycznego z Białorusią – mówi „Rz” rzecznik spółki Dariusz Chomka. – Niezależnie od tego decyzję tę musiałaby jeszcze zaakceptować Rada Nadzorcza oraz Ministerstwo Gospodarki i Urząd Regulacji Energetyki.
Ta inwestycja wywołuje sporo kontrowersji. Ciężar kosztów i realizacji połączenia ponosić miałby bowiem po stronie polskiej PSE Operator, ale ten projekt nie należy do priorytetowych. Na powstaniu tej inwestycji zależy szczególnie firmie Kulczyk Holding, która planuje wybudować wspólnie z partnerami elektrownię węglową na Białorusi. Bez linii przez granicę nie będzie można eksportować energii przez nią wyprodukowanej i na tym zarabiać.
Jak mówił niedawno „Rz” prezes Kulczyk Investments Dariusz Mioduski, do końca tego roku mają być uzgodnione kwestie związane z finansowaniem projektu, a umowa inwestycyjna zawarta już w maju. – Oddanie do użytku tej elektrowni planujemy na lata 2015 – 2016 – zapowiadał Mioduski. Kulczyk Investments liczy, że energia produkowana w elektrowni w Zelwa, niedaleko granicy z Polską, będzie przesyłana do naszego kraju.
Opinia wiceprezesa Andruszkiewicza jest o tyle zaskakująca, że zarząd PSE Operator nie ma jeszcze nawet zakończonych analiz dotyczących możliwości budowy i modernizacji połączeń ze Wschodem – Białorusią i Ukrainą. Przygotowywane są od kilku tygodni i wkrótce zostaną zakończone, a następnie omówi je zarząd spółki i trafią do ministra gospodarki. To ten resort nadzoruje spółkę PSE Operator, który w całości należy do państwa.