Jeden z największych w Polsce przetargów ostatnich lat zmierza ku końcowi. Jeszcze w tym tygodniu Totalizator Sportowy ma wyłonić firmę, która na początku lipca ma podpisać opiewającą na setki milionów złotych umowę na uruchomienie i obsługę systemu gier losowych organizowanych przez spółkę. Na razie trwają negocjacje z udziałem trzech podmiotów: greckiego Intralotu, amerykańskiego Scientific Games (reprezentowanego przez austriacką spółkę) oraz konsorcjum Data Trans i Gtech.
W zależności od ich przebiegu Totalizator zdecyduje, na jaki okres zawrzeć umowę. – Pod uwagę wchodzi pięć, siedem lub dziesięć lat – mówi ”Rz” wiceminister skarbu Adam Leszkiewicz. Dotychczas umowy z Gtechem (lub firmą zależną) obowiązywały przez dziesięć lat. Nie wiadomo, ile będą kosztować spółkę usługi nowego operatora. Z nieoficjalnych informacji wynika, że złożone oferty opiewają na 0,8 – 1,5 proc. obrotów Totalizatora (w ub.r. przychody spółki wyniosły 3,25 mld zł). Jednak proponowane kwoty to i tak trzykrotnie mniej niż przez ostatnich dziesięć lat Totalizator musiał płacił za obsługę systemu Gtechowi.
– Dziesięć lat temu poziom technologiczny był zupełnie inny, a ceny tego typu usług były wyższe – tłumaczy wiceminister Leszkiewicz.
Może się okazać, że Totalizator będzie płacił jeszcze mniej. Oferenci podczas negocjacji mogą zejść tylko niżej z proponowanego wynagrodzenia, a decydować ma właśnie cena.
Prezes Totalizatora Sławomir Dudziński w rozmowie z ”Rz” podkreśla, że stara się, by przebieg przetargu był przejrzysty. – Planuję, aby złożone oferty były jawne, podobnie jak sama umowa – mówi.