– Nikt, kto bierze udział w całej tej operacji, nie chce już więcej widzieć ropy wyciekającej do Zatoki Meksykańskiej – powiedział wczoraj na konferencji prasowej jeden z dyrektorów BP Doug Suttles. Jego zdaniem trwające od czwartku testy nowej, potężnej kopuły opuszczonej na dno zatoki pokazują, że ani gaz, ani ropa nie wydostają się na zewnątrz. BP nie widzi więc potrzeby odtykania źródła wycieku. Gromadząca się pod kopułą ropa ma być odprowadzona za pomocą specjalnych rur do statków stojących na powierzchni.

Pracownicy BP będą nadal monitorować ciśnienie wewnątrz kopuły, ale powinna ona wytrzymać do czasu zakończenia prac nad dwoma nowymi szybami. Mają one pozwolić na ostateczne zatkanie nieszczęsnego źródła wycieku za pomocą wpompowania do nich mieszanki piasku i cementu. Ma to nastąpić na przełomie lipca i sierpnia. Od 20 kwietnia, gdy potężna eksplozja doprowadziła do zatonięcia platformy wiertniczej Deepwater Horizon, przez 86 dni do wód zatoki dostało się w sumie – według różnych szacunków – od 350 do ponad 700 milionów litrów ropy. Brunatna ciecz spowodowała nie tylko największą katastrofę ekologiczną w historii USA, ale również odstraszyła wielu turystów, a dziesiątki tysięcy ludzi pozbawiła źródła dochodów i zdała na łaskę czeków wypisywanych co miesiąc przez pracowników BP.

Operacja zatykania wycieku i wypłata pierwszych odszkodowań kosztowała już brytyjski koncern ponad 3,5 mld dolarów. Ponad 200 mln dolarów z tej kwoty to odszkodowania dla ok. 32 tys. poszkodowanych. Usuwanie skutków wycieku może zająć kilka lat, a i tak – zdaniem wielu ekspertów – nie uda się w pełni zneutralizować wyrządzonych przez niego szkód.