Resort gospodarki zapewnia, że stara się zrobić wszystko, by o pięć lat przedłużyć możliwość pomocy publicznej na inwestycje początkowe. Jednak w Brukseli słyszymy, że za wiele w tej kwestii się nie działo. Teraz wszystko w rękach rządu, który ma przedstawić stanowisko wobec unijnego rozporządzenia. Można się spodziewać, że na pewno skrytykuje unijny plan, tylko czy zyska sojuszników?
Być może porą nas Niemcy. Zwłaszcza, że kanclerz Angela Merkel krytykuje pomysł KE. Tyle, że ona przede wszystkim skrytykowała nie sam zapis, a datę jego zobowiązywania. Niemcy bowiem planują dotować swoje kopalnie do 2018 r., a nowe rozporządzenie ma obowiązywać do października 2014 r. Po naszej stronie staną pewnie Czechy i Rumunia, ale to wciąż za mało, by uzyskać kwalifikowaną większość głosów na forum ministrów „27” i zablokować pomysły Wspólnoty.
Czy poprze nas Hiszpania? Na dwoje babka wróżyła. Bo to przecież komisarz Almunia jest po części autorem nowego projektu (on proponował jednak dotowanie zamykanych kopalń do 2018 r. - tak, jak chcieliby Niemcy). A nie spodziewam się raczej, by przeciwstawił się żelaznej komisarz ds. klimatu, Dunce Connie Hedegaard, która o żadnym dotowaniu inwestycji w węgiel kamienny nie chce słyszeć. Na głos Francji nie mamy co liczyć - jej zależy przecież na elektrowniach atomowych, a najlepiej sprzedaniu nam swojej technologii jądrowej.
Większość krajów przypomni pewnie zapisy pakietu klimatycznego, wróci pomysł redukcji emisji do 2020 r. o 30 proc. (a może pojawi się kolejny niewykonalny) i znów rozpocznie się debata o czarnym charakterze brudnego węgla. I jakoś nie wierzę, że tym razem wygramy. Co jednak nie znaczy, że powinniśmy dać sobie wejść na głowę. Teraz piłeczka po stronie rządu, który musi pokazać, że tak drastyczne osłabianie energetyki, w tym polskiej, nie zwiększy konkurencyjności naszej gospodarki. Pisząc „naszej” mam na myśli nie tylko polskiej, ale i unijnej. Bo jeśli do redukcji emisji CO2 nie zobowiążą się takie potęgi przemysłowe, jak Chiny, Stany Zjednoczone czy Indie, to będziemy zaciskać sobie na szyi coraz większą pętlę. A ta w końcu udusi naszą gospodarkę.