Ewentualny strajk ma być protestem pracowników przeciwko warunkom, w jakich pracują. Przewodniczący rady nadzorczej polskiego przewoźnika Jacek Krawczyk ma nadzieję, że do strajku nie dojdzie. Piloci argumentują swoje roszczenia względami bezpieczeństwa, które ich zdaniem jest w Locie naruszone, dlatego chcą zmiany warunków pracy. Stewardesy, które anonimowo kontaktowały się z ”Rz” po naszej publikacji z 28 lipca mówiły o tym, że pracują przez dwie noce po kolei i są przemęczone.
[wyimek]3 tysiące osób zatrudnia obecnie LOT[/wyimek]
W tej sytuacji nie są w stanie w pełni zagwarantować bezpieczeństwa pasażerów, którymi się opiekują. – To bzdura, wręcz sabotaż – oburza się Jacek Krawczyk. – Bardzo restrykcyjnie przestrzegamy wszystkich przepisów obowiązujących w UE – podkreśla. Nie ukrywa przy tym swojego rozżalenia, ponieważ jego zdaniem nawoływanie przez grupkę pracowników do strajku działa jedynie na korzyść konkurencji. – Niestety, rzeczywiście jest tak, że w lotnictwie, kiedy jest sezon, pracuje się więcej, kiedy jest dołek, pracuje się mniej. Robimy wszystko, aby tę sezonowość zmniejszyć, wymieniamy flotę, ale powtarzam – nawet nie ma mowy o naruszeniu zasad bezpieczeństwa. Jak poinformowali ”Rz” prawnicy przewoźnika, strajk ogłasza organizacja związkowa po uzyskaniu zgody większości głosujących pracowników, jeżeli w głosowaniu wzięło udział co najmniej 50 proc. pracowników zakładu pracy.
Tak więc o strajku może zadecydować trochę ponad 25 proc. załogi, naturalnie jeśli referendum jest ważne.