Według szefa zakładowej „S” Stefana Malczewskiego, w referendum głosowało prawie połowa załogi, z czego ponad 90 proc. opowiedziało się za strajkiem. Organizatorami referendum były dwa związki — Pilotów Komunikacyjnych i Personelu Pokładowego.
Ten wynik nie oznacza, że samoloty LOTU mogą zostać uziemione w najbliższych dniach. Malczewski zarzeka się, że byłaby to ostateczność. Zakończenie referendum i jego wynik nie znaczą też, że zarząd i związki nie rozmawiają. Przewodniczący rady nadzorczej LOTU, Jacek Krawczyk powiedział, że zrobi wszystko, aby do strajku nie doszło.
Związkowcy są zdania, że w ich proteście najważniejsza jest kwestia naruszania zasad bezpieczeństwa pasażerów, na co nie chcą się zgodzić. Z kolei zarząd podkreśla, że bezpieczeństwo jest rygorystycznie przestrzegane. Z udostępnionych „Rz” przez związkowców dokumentów wynika, że większość postulatów ma podłoże finansowe. Piloci m.in. nie zgadzają się na obciążanie ich kosztami szkoleń wstępnych (takie opłaty stosują wszystkie linie), pozbawienie prawa do dodatkowych dziesięciu-dniowych urlopów oraz wynikającego z polskich przepisów podatkowych potrącania diet za śniadania, jeśli są one wliczone w cenę hotelu.
Postulaty personelu pokładowego liczą 23 punkty. Wśród nich jest zwiększenie prowizji od sprzedaży pokładowej, zapewnienie miejsc w klasie biznes podczas podróży służbowych, wprowadzenie 180 zł. premii za loty krajowe, wprowadzenie stałego miesięcznego dodatku do wynagrodzenia w kwocie 200-800 złotych, podwyższenie wynagrodzeń pracowników pokładowych do 40 proc. płacy pilotów, zapewnienie przynajmniej ośmiu dni wolnych w miesiącu, w tym soboty i niedzieli, oraz takiego planowania dyżurów, by nie wypadały one przez dwie kolejne noce. Takie sytuacje — przyznają związkowcy – występują jednak incydentalnie.