Tegoroczne święta pozostaną dla wielu podróżnych symbolem nieudolności władz lotniskowych, problemów linii lotniczych i powszechnego lekceważenia obowiązków. Żeby uspokoić tysiące zatrzymanych przez śnieg pasażerów, zarządzający portami starali się jak mogli. W Paryżu pojawił się Mikołaj i rozdawał dzieciom drobne upominki, we Frankfurcie „panie Mikołajki” rozdawały batoniki, a na nowojorskim JFK Pizza Hut sprezentowała kartony do pakowania pizzy, aby podróżni mogli na nich usiąść, bo nie było wolnych miejsc na ławkach. W Brukseli łóżka polowe oferował Czerwony Krzyż.
To jednak nie batoników brakowało podróżnym najbardziej, ale rzetelnej informacji. Pasażerowie opowiadają dzisiaj, jak samoloty znikały z systemów rezerwacyjnych, bo europejska agencja żeglugi powietrznej Eurocontrol bez żadnych ostrzeżeń odwoływała kolejne rejsy. Między 23 a 27 grudnia było ich prawie 22,5 tys. Tylko 26 grudnia zaś łączne opóźnienia na lotnisku w Brukseli według danych Eurocontrolu wyniosły prawie 47 tys. minut.
Najgorsza była sytuacja na londyńskim Heathrow, z którego płyty usunięto już 30 tys. ton śniegu. Nadal np. na odlot do Australii czeka tam tysiąc osób. Na paryskim Roissy-Charles de Gaulle, w Brukseli i Amsterdamie zabrakło płynu do odladzania samolotów. Sytuację na Roissy złagodziły dostawy ze Stanów Zjednoczonych. Prezes lotnisk paryskich Pierre Graff powiedział wtedy, że jest to najlepszy prezent na święta, jaki kiedykolwiek dostał. – Płynu zabrakło, bo zastrajkowali pracownicy francuskiej fabryki, jedynej w tym kraju produkującej glikol. W ten sposób protestowali przeciwko zmniejszeniu zatrudnienia – ubolewał francuski minister transportu Dominique Bussereau.
Kiedy sytuacja zaczęła się poprawiać w Londynie, opady śniegu spowodowały wyłączenie z normalnego funkcjonowania lotniska w Kopenhadze, Duesseldorfie i Dublinie. Jeszcze wczoraj loty na te lotniska miały wielogodzinne opóźnienia, a pasażerowie winili za swoje kłopoty przewoźników.
Odpowiedzialność linii jest tak dosłowna, że kiedy kilkuset Polaków utknęło na lotnisku w Dublinie, bo Ryanair odwołał loty, pojawiły się pretensje do LOT, bo jako państwowy polski przewoźnik „ma obowiązek troszczenia się o Polaków”. A prezes Ryanaira Michael O’Leary tłumaczył: