– 26 lipca 2010 r. do komisji wyborczej wpłynęło pismo złożone przez jednego z członków Komisji Wyborczej Nr 2 (Murcki-Staszic) dotyczące większej ilości oddanych głosów niż podpisów potwierdzających odbiór kart do głosowania. Przy czym takiego zapisu pan ten nie umieścił w protokole z przebiegu wyborów, do czego był zobowiązany jako członek komisji – mówi Wojciech Jaros z działu komunikacji KHW.

Komisja stwierdziła zasadność podniesionego zarzutu - liczbę kart o 266 większą niż liczba podpisów. – Pismo członka komisji zostało uznane za protest wyborczy – dodaje Jaros.

Jednak pół roku po wyborach związkowcy uznali, że sprawą powinna się zająć prokuratura, bo holding nie wyjaśnił sprawy. Zdaniem przedstawicieli KHW została ona wyjaśniona – stwierdzono bowiem nieprawidłowośco, ale nie miały one wpływu na wynik wyborów, bo różnica głosów między kandydatami była znacznie większa. – Opinia prawna informowała także, że wybory należy uznać za ważne – tłumaczy Jaros. – O sprawie powiadomiona została była Rada Nadzorcza. Temat został ujęty w sprawozdaniu z przebiegu głosowania przekazanym do właściciela reprezentowanego przez Ministerstwo Gospodarki – dodaje.

6 października 2010 Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie KHW SA powołało Mirosława Dryłę do Rady Nadzorczej KHW, jako jej członka z wyboru pracowników.

– Przedstawiciele kilku związków zawodowych już pół roku temu informowali, że chcą złożyć doniesienie do prokuratury. Wyznaczali nawet wówczas dość krótki termin, w jakim to zrobią. Jeżeli po pół roku jeden ze związków złożył takie doniesienie, jest to jego prawo – mówi Wojciech Jaros. – Prokuratura może kontrolować prawidłowość przeprowadzenia wyborów. Natomiast prawa do takiej kontroli nie ma żadna z organizacji związkowych, które zresztą były reprezentowane w komisjach wyborczych. Wybory uzupełniające do Rady Nadzorczej ogłosiła Rada Nadzorcza, a przeprowadzała Komisja Wyborcza odpowiedzialna przed nią, a nie przed zarządem – tłumaczy.