Na jego podstawie UKE miał przyjąć korzystniejszy dla operatorów harmonogram redukcji tych stawek, a operatorzy zainwestować 300-400 mln zł w zasięg sieci 2G i 3G. Zdaniem Komisji zaproponowane środki regulacyjne są niezgodne z unijna dyrektywą o dostępie. Komisja oczekuje, że UKE wprowadzi już od lipca stawkę MTR na poziomie 9,66 groszy za minutę, a nie 15,20 zł za minutę, jak zakładało porozumienie z operatorami komórkowymi. Dla polskiego Urzędu stanowisko Komisji nie jest jednak wiążące.

Komisja wytknęła m.in. UKE, że w krótkim czasie złożył do notyfikacji dwa projekty, w których stawki różnią się o 57 proc. (15,20 gr/minutę vs. 9,66 gr/min). UKE zrobił tak, aby pod presją szybszego spadku stawek rozliczeniowych nakłonić operatorów do porozumienia. Komisji nie przekonała argumentacja UKE, że łagodniejszy harmonogram jest równie logiczny, bo po prostu uwzględnia koszty, jakie ponieśliby na inwestycje operatorzy telekomunikacyjni.

Wedle opinii prof. Stanisława Piątka, specjalisty w dziedzinie prawa telekomunikacyjnego, stanowisko Komisji nie jest UKE wiążące.

- Prezes UKE może wydać swoją decyzję, powiadamiając o niej Komisję. Z uzasadnienia, jakie przedstawiła Komisja widać, że Prezes UKE sama wpadła w pułapkę, którą wcześniej zastawiła na operatorów komórkowych chcąc ich zmusić do zawarcia porozumienia poprzez przygotowanie i notyfikację decyzji przewidującej silną redukcję MTR. Teraz Komisja pisze, że Prezes UKE w ciągu miesiąca zmieniła zdanie i chce podwyższyć o 57 proc. poziom stawek, które zgodnie z wcześniejszym uzasadnieniem pokrywają koszty operatorów. Widać dużą irytację Komisji, która bardzo rzadko pisze, że proponowany środek jest sprzeczny z dyrektywą (i chyba nawet Komisja nieco przesadziła z tą oceną) - komentuje prof.Piątek.