Potęga inwestowania i zasięg geograficzny niemieckiej grupy, lidera rynkowego w Europie, oznacza, że słabszym graczom grozi pozostanie jeszcze bardziej w tyle, jeśli nie będą razem ograniczać nadmiaru mocy produkcyjnych, zwiększać sprzedaży i dzielić kosztów projektowania nowych samochodów. — Peugeot zdecydowanie wymaga zmiany zakresu. Opierali się od dawna pomysłowi sojuszu, ale doszli chyba do kresu — uważa londyński analityk banku UBS, Philippe Houchois.
Volskwagen już wyprzedził swych romańskich kuzynów, w planach ma zainwestowanie 62 mld euro w nowe modele w latach 2011-16. To duży kontrast z 3,7 mld euro, jakie średnio przeznaczała grupa PSA na inwestycje, prace badawczo-rozwojowe w latach 2008-11, czy z 26 mld euro przewidzianymi w latach 2012-14 przez Fiata i Chryslera, partnerów od 2009 r., gdy Włosi uratowali koncern z USA.
Tendencje rynkowe nie były dla nich przychylne, bo popyt w Europie Zachodniej zmaleje zapewne o 6 proc. w tym roku, co tylko zaostrzy konkurencję cenową, a trwa walka o wejście na najważniejsze rynki: Chiny, Indie, Rosję i Brazylię.
Obie grupy PSA i Fiat mają dość gotówki, aby przetrwać spadek w 2012 r. i później, ale w dłuższym czasie mogą mieć problemy z inwestowaniem, co osłabiłoby ich w wyścigu o technologie potrzebne do zachowania konkurencyjności. — Nikt nie chce bardziej angażować się w Europie, ale jeśli już się w niej jest, to trzeba odpowiednio oszczędzać — uważa Houchois.
PSA i Fiat to firmy samochodowe najbardziej zależne od rynku europejskiego, w 2011 r. sprzedały na nim 58 i 45 proc. swej produkcji — wynika z danych ACEA. Zanotowały spadek sprzedaży o 9 i 12 proc., podczas gdy cały rynek zmalał o 1,4 proc. a grupa VW zwiększyła swą sprzedaż o 8 proc.