Sygnity może być trudno obronić się przed przejęciem przez branżowego rywala.
Kierowana przez Adama Górala spółka w trwającym do 10 maja wezwaniu (zapewne zostanie dzisiaj przedłużone o miesiąc)?chce kupić 100 proc. akcji Sygnity po 21 zł. W środę po raz pierwszy od ogłoszenia wezwania kurs Sygnity spadł poniżej tego poziomu. Na koniec dnia wynosił 20,6 zł, co oznaczało przecenę o 2,14 proc. w porównaniu z wtorkiem.
Niechęć inwestorów do papierów Sygnity była reakcją na słabe wyniki firmy za I?kwartał. W tym okresie miała ona 108,13 mln zł przychodów wobec blisko 112 mln zł rok wcześniej. Strata operacyjna sięgnęła 3,5 mln zł, a netto aż 6,3 mln zł. W analogicznym okresie 2011 r. było to odpowiednio: 1,37 mln zł zysku netto i 1,15 mln zł straty netto. – Nasze wyniki były gorsze, niż zakładaliśmy – nie ukrywa Norbert Biedrzycki, prezes Sygnity.
Jego zdaniem, z powodu wezwania, które ogłosiło Asseco Poland, klienci spółki wolniej negocjowali nowe umowy. Część projektów przedłużyła się, więc ich rentowność spadła. – Gdyby nie wezwanie, nasze wyniki za I kwartał byłyby zbliżone do zeszłorocznych – oświadcza Biedrzycki.
Twierdzi, że zarząd szybko zareagował na spadek przychodów i zaczął ciąć koszty. Z pracą w grupie w I kwartale pożegnało się ok. 100 osób, głównie współpracowników. Kolejne zwolnienia mogą nastąpić w bieżącym kwartale. – Mówimy o kilkudziesięciu osobach – wskazuje prezes. Spadek obrotów sprawił, że Sygnity musiało w większym stopniu posiłkować się finansowaniem zewnętrznym, głównie z emisji obligacji. Na koniec I kwartału zadłużenie netto spółki wzrosło do 41 mln zł i było największe od III kwartału 2009 r.