Armia wymieni tysiące starów

Wojsko szykuje się do wymiany kilku tysięcy zużytych terenowych starów na nowe ciężarówki średniej ładowności. Emocje rosną bo przetarg wart setki milionów złotych już raz był odwoływany

Publikacja: 24.05.2012 11:19

Armia wymieni tysiące starów

Foto: Materiały Producenta

W grę wchodziłoby zakup nawet 2 tysięcy pojazdów, które mają potem latami służyć jako podstawowy transport armii. Operacja będzie miała sens , gdy uda się wymienić całą generację sprzętu na nowocześniejszy i niezawodny: z oszczędniejszymi silnikami, wydajniejszym napędem, zautomatyzowaną obsługą, podnosząca komfort pracy kierowców.

- Ponieważ szukamy prawdziwych koni roboczych dla wojska,  racjonalne wydaje się zamówienie pojazdów u jednego producenta. Wielkoseryjne zakupy pozawalają negocjować z dostawcą  korzystną cenę, tańsza jest potem obsługa i serwis. Nie kupujemy przecież samej ciężarówki ale przede wszystkim system – czyli także wsparcie logistyczne na całe dekady eksploatacji pojazdów – przypomina Mateusz Multarzyński ekspert  Nowej Techniki Wojskowej.

Cena zawodnym doradcą

Militarne ciężarówki wysokiej mobilności, muszą mieć same zalety- tzw dzielność terenową, mocną, wytrzymałą konstrukcję, optymalnie skonfigurowany napęd – który poradzi sobie z dźwiganiem oprócz ładunku, np. ciężaru opancerzonej kabiny.

Wadą wojskowych przetargów  były zwykle nierealistyczne wymagania i  absolutny prymat  podstawowego kryterium - niskiej ceny. – O ściągnięte z sufitu warunki techniczne rozbił się pierwszy konkurs. A kryterium cenowe zawsze ma konsekwencje jakościowe i lubi mścić się już w początkowych latach eksploatacji  pojazdów – ostrzega Multarzyński.

Dodaje, że polskie zamówienie  na coraz trudniejszym, rynku wojskowych pojazdów  już skupiają  uwagę czołówki motoryzacyjnych koncernów.

Szansa dla Jelcza z HSW

Nie bez szans  jest też krajowy Jelcz Komponenty przejęty ostatnio przez artyleryjskiego potentata w kraju – Hutę Stalowa Wola. – Przygotowujemy  dobra ofertę w ciężarówkowej rozgrywce – potwierdza Krzysztof Trofiniak prezes HSW. Huta  nie ukrywa, że liczy na punkty związane z produkcją sprzętu w krajowych w zakładach. Hutę od Jelcza-Laskowice   dzieli dystans 450 kilometrów ale biznesowe związki firm od lat są  bliskie. Większość kołowych podwozi i ciężarówek stosowanych w powstających w Stalowej Woli systemach uzbrojenia pochodzi  z dolnośląskiej firmy, która zatrudnia 300 pracowników i w zeszłym roku osiągnęła ponad 100 mln zł przychodów.  Na specjalnie konstruowanym, militarnym  pojeździe  z terenowym podwoziem i opancerzoną kabiną dla załogi, instalowane  są na przykład wyrzutnie rakietowego zestawu Langusta. Spółka J-K sprzedała już  armii kilkadziesiąt pojazdów dla tych czterdziestolufowych wyrzutni  z  unikalną, sześcioosobową kabiną. Ciężarówki z Jelcza-Komponenty zapewniają transport amunicji w dywizjonowym ugrupowaniu samobieżnych haubic Krab a w przyszłości obsługiwać będą formacje tworzone przez mobilne ciężkie moździerze Rak i armato-haubice 155 mm na kołowym podwoziu  Kryl.

-W zeszłym roku sprzedaliśmy ponad sto wojskowych ciężarówek  o dużej ładowności , z silnikiem Iveco, w różnych specjalistycznych wersjach. 23 podwozia  odebrał norweski Kongsberg m.in. pod wyrzutnie morskich rakiet NSM – mówi Władysław Czubak prezes Jelcza – Komponenty.

Konkurs samochodowych koncernów

Polskiego przetargu nie odpuści na pewno czeska Tatra, , której ciężarówki rozpowszechniły się w armii jeszcze w czasach układu warszawskiego. Z atutu produkcji na miejscu czyli ulokowania montażu w zakładach w Starachowicach może skorzystać niemiecki militarny MAN, powiązany ze zbrojeniowym koncernem Rheinmetall. Do rywalizacji szykuje się też brytyjski gigant obronny BAE Systems, który w ostatnich latach nie miał szczęścia w wojskowych przetargach na pojazdy transportowe w Australii i USA. W konkursie nie zabraknie też włoskiego Iveco – które  z krajowym Auto Hitem już zaopatruje armię w specjalistyczne platformy i ciężarówki o dużej ładowności. Włoski koncern mógłby wykorzystać argument przemysłowej współpracy z polskim partnerem, który ma własną  firmę produkcyjną w Makowie Mazowieckim.

W grę wchodziłoby zakup nawet 2 tysięcy pojazdów, które mają potem latami służyć jako podstawowy transport armii. Operacja będzie miała sens , gdy uda się wymienić całą generację sprzętu na nowocześniejszy i niezawodny: z oszczędniejszymi silnikami, wydajniejszym napędem, zautomatyzowaną obsługą, podnosząca komfort pracy kierowców.

- Ponieważ szukamy prawdziwych koni roboczych dla wojska,  racjonalne wydaje się zamówienie pojazdów u jednego producenta. Wielkoseryjne zakupy pozawalają negocjować z dostawcą  korzystną cenę, tańsza jest potem obsługa i serwis. Nie kupujemy przecież samej ciężarówki ale przede wszystkim system – czyli także wsparcie logistyczne na całe dekady eksploatacji pojazdów – przypomina Mateusz Multarzyński ekspert  Nowej Techniki Wojskowej.

Pozostało 80% artykułu
Biznes
Rodzina Mulliez pod lupą sędziów śledczych
Biznes
Zły pierwszy kwartał producentów samochodów
Biznes
Szwecja odsyła Putina z kwitkiem; rosyjskie rury zatopione na dnie Bałtyku
Biznes
Apple spółką wartościową? Rekordowe 110 miliardów dolarów na skup akcji
Biznes
Majówka, wakacje to czas złodziejskich żniw. Jak się nie dać okraść
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił