Strabag wykonujący sąsiedni odcinek "D" przyznał, że musiał dopłacić dobudowy bardzo dużo. A wy dodatkowo macie prawie 40 mln zł zainwestowane w upadłe DSS i kłopot z ich odzyskaniem. Chyba nie ma mowy o zarobku?
Przy sprzyjających okolicznościach może wyjdziemy na zero. Kontrakt opiewa na 756 mln zł. My najpierw mieliśmy tylko zbudować mosty, a resztę DSS. Gdy ta firma zbankrutowała, musieliśmy przejąć całą inwestycję i wszystko zreorganizować. W firmy budujące drogi uderza przede wszystkim wysoka na rynkach cena ropy, z której produkuje się asfalt i osłabienie złotego. Poza tym skumulowanie prac przed Euro podbiło ceny surowców i usług.
Rząd szuka oszczędności i GDDKiA zaprzestała ogłaszania przetargów na większe odcinki autostrad i dróg ekspresowych. Czy to znaczy, że liczba bankructw firm drogowych, tak, jak w przypadku DSS, będzie rosła?
One mają miejsce już teraz, gdy jeszcze jest praca. To może być poważny problem dla Polski. Firmy upadają, bo wygrywały kontrakty niską ceną i nie są w stanie tego udźwignąć. Nie mogły postępować inaczej, bo zaczął się kryzys i wszyscy bali się, że nie przetrwają. Brali więc zlecenia za każdą cenę. Na wszystkich trzech budowach, gdzie realizowaliśmy kontrakty drogowe w Polsce, nasz polski partner w konsorcjum plajtował. Na obwodnicy Żyrardowa firma Drogbud, A1 Poldim, a na A2 był to DSS. Po tych doświadczeniach, jeśli będziemy realizować jakieś kontrakty w Polsce, to już sami, a nie w konsorcjach.
Czy w Czechach i Niemczech, gdzie działacie, też są takie problemy w budowie dróg, plajty i opóźnienia?