O tym, że polska spółka mogła brać udział w mieszaniu wołowiny z koniną – i być zamieszana w aferę zataczającą coraz szersze kręgi w Europie – niemiecki dziennik „Der Spiegel" napisał pod koniec lutego.
- Zarzuty „Der Spiegel" są nieprawdziwe - zapewnili w środę na konferencji prasowej właściciele firmy Mipol. Zofia Mikulec, dyrektor ds. logistyki Mipolu i jego współwłaścicielka poinformowała, że niemieccy dziennikarze nie skontaktowali się ze spółką przed publikacją.
- W ubiegły czwartek wysłaliśmy sprostowanie do „Der Spiegel", na razie nie zostało opublikowane. Czekamy na rozwój wydarzeń, zanim podejmiemy kolejne kroki – wyjaśnia Józef Plata, współwłaściciel Mipolu.
Spółka zapewnia, że mięso z jej zakładu zostało skontrolowane przez inspekcję weterynaryjną pod kątem obecności DNA końskiego. – Próby nic nie wykazały – mówi Plata.
70 proc. produkcji Mipolu to ćwierci wołowe, które trafiają niemal do całej Europy. Mipol wprowadza na rynek także mięso końskie, ale stanowi ono zalewie 8 proc. sprzedaży. Porcjowana konina eksportowana jest do Europy Południowej i Wschodniej. – Nie mogła więc trafić np. do Irlandii, Niemiec i Wielkiej Brytanii – zapewniają w Mipolu.