Wiceminister odpowiadał posłowi Franciszkowi Stefaniukowi (PSL) na pytania dotyczące planów ograniczenia przywozu biomasy z krajów pozaunijnych, w tym z Ukrainy, Białorusi i Rosji, czyli z krajów, z których pochodzi największy wolumen biomasy spalanej w polskich elektrowniach. Poseł dodał, że takich obostrzeń nie ma w innych krajach UE i nie wymaga tego KE. Stefaniuk wskazywał też, że zakaz przywozu biomasy spowoduje utratę pracy dla 150 przewoźników.
Zaleski zaznaczył, że Polska musi wyprodukować, co najmniej 15 proc. energii z odnawialnych źródeł (OZE), obecnie uzyskuje się 8-9 proc. Jedną z form uzyskiwania energii z OZE, choć "dość kontrowersyjną" i w ocenie wiceministra nieefektywną, jest współspalanie biomasy. Chodzi o dodawanie do spalenia węgla z dodatkiem biomasy. "Wtedy teoretycznie uzyskujemy efekt zmniejszenia emisji dwutlenku węgla, ale z drugiej strony spada efektywność spalania energii" - powiedział Zaleski.
"Istnieją uzasadnione obawy, że występują znaczące nieprawidłowości, jeżeli chodzi o import tejże biomasy z krajów ościennych" - powiedział Zaleski. Wyjaśnił, że prezes Urzędu Regulacji Energetyki wystosował pismo do zakładów energetycznych i sprowadzających biomasę z zewnątrz wskazujący na to, że często pojawiają się nieprawidłowości w klasyfikacji. Jak mówił, "to, co w listach przewozowych figuruje jako biomasa, jest często szkodliwym odpadem". Dodał, że w krajach unijnych obowiązują znacznie większe rygory dotyczące dokumentacji źródeł pochodzenia.
Jego zdaniem, biomasa powinna być pozyskiwana w sposób zrównoważony, tj. tak, by nie szkodzić środowisku.
Wiceminister poinformował, że producenci energii sprowadzają biomasę z różnych krajów i nie dotyczy to tylko wschodnich sąsiadów, ale także pochodzi ona z Ameryki Południowej i Indii. Zauważył, że produkcja energii z odnawialnych źródeł jest dotowana ze środków krajowych, pieniądze te trafiają do sprzedawców biomasy poza granicami Polski.