Kościół Anglii rozpoczął właśnie kroki prawne zmierzające do odzyskania należnych mu kiedyś praw do tego, co znajduje się nawet głęboko pod należącą do niego ziemią. Nawet bardzo głęboko. A tam jest (bądź może być) gaz łupkowy.
Przy tym chodzi o grunty o powierzchni 2 tys. km2. Same prawa są bardzo stare, bo sięgające czasów podboju Normanów w wiekach VIII–XII. Cała rzecz jednak w tym, co duchowni z tymi prawami zrobią. Wykorzystają je do sięgnięcia po potężny majątek? Czy też może zdecydują się na blokadę jakichkolwiek poszukiwań?
Listy, prawa, niepokój
Prawnicy są niesłychanie aktywni. Wielu właścicieli nieruchomości już teraz otrzymuje od nich pisma informujące, że Kościół Anglii chce zarejestrować prawo do własności wszystkiego, co znajduje się pod ich posiadłościami. Oznacza to również prawa do eksploatacji bogactw tam się znajdujących, które mogą się okazać bardzo zyskowne, zwłaszcza w przypadku łupków.
Przy tym duchowni są świadomi, że wydobycie gazu łupkowego w większości krajów Europy odbierane jest z niepokojem, wręcz lękiem. Dlatego w pismach prawnicy podkreślają, że dążenie do odzyskania praw Kościoła wcale nie oznacza, że mają tam być prowadzone jakiekolwiek prace górnicze. Nie wspominają jednak też, że rozważa się wydobycie gazu metodą szczelinowania hydraulicznego (frackingu), czyli pompowania pod powierzchnię ziemi na dużej głębokości wody z domieszką detergentów.
Jak podaje brytyjski dziennik „Daily Telegraph", niektórzy z duchownych są przeciwnikami tej metody. Arcybiskup Canterbury ostro skrytykował szczelinowanie jako ingerencję człowieka w to, co stworzył Bóg.