Bydgoski producent taboru kolejowego PESA uważa, że niesłusznie przegrał przetarg na 20 elektrycznych zespołów trakcyjnych rozpisany przez PKP Intercity i odwołał się do Krajowej Izby Odwoławczej. Zamówienie otrzymało konsorcjum szwajcarskiego Stadlera i nowosądeckiego Newagu, które za tabor i jego 15-letnie serwisowanie policzyło 1,6 mld zł i była to najdroższa, spośród czterech złożonych ofert. Najniższą, wartości 1,43 mld zł złożyły Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego Mińsk Mazowiecki. Oferty złożyły także PESA oraz hiszpański CAF. Komisja przetargowa odrzuciła trzy najniższe oferty i uważa, że w przypadku ZNTK Mińsk Mazowiecki i PESY mogło dojść do „zmowy przetargowej i naruszenia konkurencji". Przewoźnik zarzucił obu firmom, że złożyły niemal identyczne oferty na ten sam pociąg. Dodatkowo zastrzeżenia wzbudził koszt obsługi taboru przez 15 lat, który był zdaniem PKP Intercity „rażąco niski". ZNTK Mińsk Mazowiecki należy do PESY. Bydgoski producent argumentuje, że na kontrakcie nie poniósłby strat.

W perspektywie jest przetarg na kolejne 20 pociągów dla PKP Intercity. Branża kolejowa dziwi się poczynaniom przewoźnika, który planując zakup 40 pociągów międzymiastowych (EZT) zdecydował się na dwa niezależne przetargi. – Najlepiej byłoby ogłosić przetarg na 20 EZT, z opcją na kolejnych 20, po to, by nie tracić czasu, nie powtarzać procedur, uzyskać oszczędności wynikające z większej skali zakupu i nie fundować sobie odmiennych technologicznie pociągów, bo to zwiększa koszty utrzymania – uważa dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR Adrian Furgalski. Jeszcze większe zdziwienie wywołała zmiana Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia w drugim przetargu na kolejne 20 EZT. Przewoźnik dopuścił do złożenia oferty na wagony o budowie typowo podmiejskiej, mające większą liczbę drzwi oraz mniej foteli od pojazdów międzymiastowych. Nie wiadomo, skąd taka zmiana. – Nie słyszałem o tym, żeby IC zamierzało wchodzić w paradę Przewozom Regionalnym czy spółkom samorządowym, a poza tym podane trasy, które mają być przez EZT obsługiwane mają jak najbardziej charakter międzywojewódzki. Radykalny przeskok w warunkach technicznych jest więc dla mnie mocno zagadkowy – dziwi się Furgalski. Na dodatek nowe EZT mają być lżejsze od poprzednich. Przedstawiciele PESY uważają, że nowe warunki techniczne faworyzują Stadlera, który buduje właśnie tego typu pociągi, więc nie będzie musiał zmieniać ich konstrukcji. Stadler do budowy używa aluminium, lżejszego od stali.