Reklama

Polacy w kolejce po Ferrari

Sprzedaż luksusowych i sportowych samochodów drogich marek bije rekordy. Importerzy mają kłopoty z zaspokojeniem rosnącego popytu.

Publikacja: 25.09.2013 01:15

Aston Martin vanquish kosztuje 1,8 mln złotych.

Aston Martin vanquish kosztuje 1,8 mln złotych.

Foto: Rzeczpospolita

Kryzys wcale nie przeszkadza w sprzedaży bardzo drogich samochodów. Przeciwnie: po superauta ustawia się w Polsce kolejka, a importerzy nie są w stanie zrealizować wszystkich zamówień.

– Jeśli są problemy, to jedynie z dostępnością samochodów. Gdyby nie ograniczona produkcja w Anglii, pobilibyśmy ubiegłoroczny rekord sprzedaży – mówi wiceprezes i dyrektor zarządzający Aston Martin Warszawa Marcin Dąbrowski. Gdy ta legendarna brytyjska firma uruchamiała salon w Warszawie, zakładano, że największym powodzeniem będą się cieszyć modele kosztujące w granicach 500–700 tys. zł. Teraz okazuje się, że sprzedają się przede wszystkim samochody za ponad milion. A w tym roku liderem jest model Vanquish, na który trzeba wydać w granicach 1,6–1,8 mln zł.

– To jest najlepszy rok dla naszej marki w Polsce – mówi dyrektor generalny Bentley Warszawa Piotr Jędrach. Od stycznia do połowy września klienci kupili już 14 tych superluksusowych samochodów. Z salonu na warszawskim Powiślu najczęściej wyjeżdżał Continental GT w dwóch wersjach silnikowych: V8 o mocy 500 koni mechanicznych oraz W12 o mocy 625 KM. Klienci płacili w zależności od wersji od 900 tys. zł do 1,1 mln zł. Tegoroczna sprzedaż już w sierpniu dogoniła wynik z całego ubiegłego roku, gdy Bentley znalazł nabywców na 12 samochodów. Do grudnia sprzedaż ma przekroczyć 20 sztuk. – Przyszły rok powinien być jeszcze lepszy, bo dotychczasową ofertę poszerza nowa 4-drzwiowa limuzyna – zaznacza Jędrach.

8,6 proc. w porównaniu z ub. rokiem wzrosła w 2013 roku w Polsce sprzedaż marek premium

Jeszcze kilka lat temu po nowości w segmencie superaut trzeba było jechać za granicę, np. do Berlina. Teraz liczba salonów z drogimi markami jest nieporównanie większa. Na początku tygodnia do warszawskiego salonu Maserati przyjechał najnowszy model tej włoskiej marki – Ghibli. – Mamy ten samochód jako pierwsi na wschód od Odry – twierdzi importer Maserati Piotr Chodzeń. Samochody ze znakiem firmowym w kształcie charakterystycznego trójzęba są na polskim rynku od września ubiegłego roku. Do tej pory liderem sprzedaży był Quattroporte: na model z silnikiem 410 KM trzeba wyłożyć ok. 600 tys. zł., wersja z silnikiem 530-konnym silnikiem V8 jest o blisko 300 tys. zł. droższa. Od stycznia tego roku sprzedało się 13 sztuk Maserati, do końca grudnia łączna sprzedaż przekroczy 20 egzemplarzy. W roku przyszłym ma zostać podwojona.

Reklama
Reklama

– Liczymy na sprzedaż 40–50 samochodów – prognozuje Chodzeń. To dużo, zważywszy że za Maserati trzeba zapłacić ponad pół miliona, a w przypadku droższych modeli nawet 900 tys. złotych, natomiast znajomość marki w Polsce nie jest jeszcze tak powszechna jak np. w przypadku Ferrari.

Ta ostatnia marka też ma duże powodzenie, mimo że jest od Maserati droższa. W ulokowanym w dawnej siedzibie PZPR salonie za najtańszy model – Californię – trzeba zapłacić prawie 930 tys. zł. Pozostałe warte są już 6-cyfrowej kwoty. Na najdroższe FF oraz F12 Berlinetta (to najczęściej kupowany w Polsce model) należy wyłożyć przeszło 1,3 mln zł. Okazuje się jednak, że nie jest to problem.

Jak twierdzi dyrektor generalny Ferrari Warszawa Dante Cinque, polskie przedstawicielstwo marki już dwa razy z rzędu zdobyło nagrodę za sprzedaż najlepiej (czyli najdrożej) wyposażonych egzemplarzy w świecie. Kupujący konfigurują zamówienie: nie tylko kolor i wyposażenie, ale nawet rozmiar foteli czy rodzaj szwów tapicerki. Czas realizacji to minimum 6 miesięcy. W ubiegłym roku już w połowie lutego Ferrari Warszawa miało sprzedaną całą roczną pulę aut przeznaczoną na polski rynek.

Według danych Instytutu Samar, segment aut luksusowych w Polsce stale się rozwija. – Obserwowane wzrosty sprzedaży to nie tylko efekt wynikający z rozwoju biznesu, który w dużym stopniu odpowiada za rozwój w tej części rynku, ale także większej liczby osób, których dochody znacząco wykraczają ponad przeciętną – tłumaczy prezes Samaru Wojciech Drzewiecki. Jego zdaniem kolejny rok sprzedaży superaut również będzie pod znakiem wzrostu.

Tym bardziej że rośnie nie tylko sprzedaż superaut, ale całego segmentu samochodów premium. W tym roku wzrost liczby rejestrowanych samochodów tej grupy jest pięciokrotnie wyższy niż w przypadku aut marek popularnych. Przykładowo lider rynku – Mercedes – miał po ośmiu miesiącach roku 11,5-proc. wzrost sprzedaży, BMW – 11-procentowy, Volvo – ponad 10-procentowy. W dodatku także w tym segmencie świetnie sprzedają się modele najdroższe, z topowym wyposażeniem. – W tym roku sprzedaż modeli Mercedesa w wersji AMG wzrośnie o ponad 30 proc. Wyprzedana do końca roku jest klasa S, pierwsze dostępne modele będą produkowane w lutym 2014 roku – informuje dyrektor działu PR Mercedes-Benz Polska Ewa Łabno-Falęcka.

Eksperci twierdzą, że kryzys nie przeszkadza tak bardzo producentom drogich, markowych samochodów, bo tego typu produkty są bardziej odporne na wahania rynkowej koniunktury. – Po kryzysie z roku 2008 marki luksusowe wypracowały sobie skuteczną strategię produktową i marketingową – twierdzi Andrzej Halarewicz z międzynarodowej firmy analitycznej Jato Dynamics. Widać to wyraźnie także na rynku europejskim i globalnym. Przykładowo Porsche AG pobiło w 2012 roku rekordy sprzedaży, przychodów i zysku, a korzystne prognozy zakładane są także na obecny rok. W Polsce od stycznia do końca sierpnia ta marka sprzedała blisko 300 samochodów, o przeszło 13 proc. więcej niż w tym czasie przed rokiem.

Reklama
Reklama

Importerzy drogich marek narzekają, że sprzedaż byłaby znacznie większa, gdyby tylko otrzymali więcej samochodów od producenta. Przykładowo na Range Rovera (kosztuje ponad 800 tys. zł) popyt w tym roku jest tak duży, że zamówienia przyjmowane są dopiero na przełom maja i czerwca przyszłego roku.

Popularne marki ciągną rynek w dół

Cały rynek aut, na którym supersamochody to niewielki margines, jest bardzo słaby. Co prawda w sierpniu liczba rejestracji wzrosła o prawie 6 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku, ale w porównaniu z tegorocznym lipcem poszybowała w dół o niemal jedną czwartą do niewiele ponad 19 tys. aut. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego ten głęboki spadek spowodowany jest wakacjami, gdy ruch w salonach jest niewielki. Ale o słabym sierpniu przekonuje jeszcze jedno zjawisko – reeksportu. Otóż w ubiegłym miesiącu 7 proc. rejestracji dotyczyło samochodów rejestrowanych tymczasowo. W zdecydowanej większości są to auta, które w krótkim czasie trafiają do klientów za granicą. Zwłaszcza niemieckich, bo słaby wobec euro złoty sprawia, że te same auta w salonach po wschodniej stronie polsko-niemieckiej granicy okazują się tańsze. Ale nie tylko polski rynek samochodów ma kłopoty. Spadki rejestracji, na co najmocniej wpływają auta popularne, widoczne są także na największych rynkach zachodniej Europy. W dodatku, ku zmartwieniu branży, następują po odżywaniu w połowie roku. Przykładowo we Francji sprzedaż nowych aut spadła w sierpniu o 11 proc. w ujęciu rocznym, do 85,6 tys. aut (w lipcu wzrosła o 1 proc.) , w Hiszpanii poszybowała w dół o 18 proc., do 38,9 tys., we Włoszech zmalała o 7 proc., do 53 tys. Spadek dotknął także największy w Europie rynek niemiecki. W sierpniu zarejestrowano tam nieco ponad 214 tys. samochodów osobowych. To o 5,5 proc. mniej niż przed rokiem. Według Federalnej Agencji Transportu od stycznia liczba rejestracji w Niemczech skurczyła się o 7 proc., do 1,97 mln aut.

Kryzys wcale nie przeszkadza w sprzedaży bardzo drogich samochodów. Przeciwnie: po superauta ustawia się w Polsce kolejka, a importerzy nie są w stanie zrealizować wszystkich zamówień.

– Jeśli są problemy, to jedynie z dostępnością samochodów. Gdyby nie ograniczona produkcja w Anglii, pobilibyśmy ubiegłoroczny rekord sprzedaży – mówi wiceprezes i dyrektor zarządzający Aston Martin Warszawa Marcin Dąbrowski. Gdy ta legendarna brytyjska firma uruchamiała salon w Warszawie, zakładano, że największym powodzeniem będą się cieszyć modele kosztujące w granicach 500–700 tys. zł. Teraz okazuje się, że sprzedają się przede wszystkim samochody za ponad milion. A w tym roku liderem jest model Vanquish, na który trzeba wydać w granicach 1,6–1,8 mln zł.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Reklama
Biznes
Kamera rozpozna narodowość i rasę. Totalna inwigilacja w Rosji
Biznes
Kreml zagrabia kolejne firmy. Teraz kraby i przekąski będą zarabiać na wojnę
Biznes
Kogo boi się Roman Abramowicz? Jego superjachty dostały systemy obrony rakietowej
Biznes
Bartłomiej Babuśka został nowym prezesem ARP. Zastapił Wojciecha Balczuna
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Biznes
Trump kusi Putina, rekordowy deficyt w 2026, gazowe partnerstwo Niemiec z Kanadą
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama