Nowe wyrzutnie rakiet ziemia – ziemia o zasięgu 300 kilometrów, mają dać armii oręż skuteczny na dystansie dłuższym niż 40 kilometrów. Po wycofaniu pocisków Toczka U (rodzina SCUD) rosyjskiej produkcji, pochodzących jeszcze z arsenałów Układu Warszawskiego, siły zbrojne nie mają broni rakietowej o możliwościach porównywalnych np. do systemu Iskander, który według niemieckiej prasy Rosjanie mieli rozmieścić ostatnio przy wschodniej granicy NATO w Obwodzie Kaliningradzkim.
Polski MLRS
W wartych 130 mld zł planach modernizacji armii przewidziano budowę taktycznego systemu rakietowego Homar jeszcze w tej dekadzie. Koncepcja nowej broni wzorowana jest na rozpowszechnionych w krajach atlantyckiej koalicji systemach MLRS (Multiple Launch Rocked System) dostarczanych sojusznikom z NATO przez amerykański gigant obronny Lockheed Martin Vought System.
- Wyrzutnie MLRS, uzbrojone w kilka rodzajów pocisków z klasycznymi głowicami, są w większości armii atlantyckiej koalicji. Mają w zależności od wersji, zasięg od kilkudziesięciu do kilkuset kilometrów w przypadku potężnych pocisków kal. 607 mm – mówi Tadeusz Wróbel ekspert militarny Polski Zbrojnej. Polski Homar będzie również bazował na rakietach pozyskanych z Zachodu. Wybór znacznie się ostatnio poszerzył, a Amerykanie nie mają już w NATO monopolu na pociski do zwalczania celów lądowych. Ambitny program rakietowy realizuje np. Turcja – mówi Wróbel.
Andrzej Kiński, szef Nowej techniki Wojskowej potwierdza: także norweski koncern zbrojeniowy Kongsberg pracuje nad adaptacją rakiety morskiej NSM do niszczenia celów lądowych. Zasięg najnowszych, inteligentnych, kierowanych pocisków NSM Kongsberga (w które wyposażyliśmy już naszą pierwszą przeciwokrętową tarczę - czyli Nadmorski Dywizjon Rakietowy) wzrośnie do ok. 250 kilometrów.
Rodzimy system, zachodnie pociski
Uzbrojenie wojsk lądowych w broń o większym zasięgu, to sprawa priorytetowa.