Po wielu tygodniach spadku kurs miedzi na giełdzie w Londynie zaczął odrabiać straty. Od dołka z początku czerwca notowania poszły w górę o 2,6 proc., do ponad 5,9 tys. dol. za tonę. W połowie kwietnia czerwony metal był wyceniany na 6,55 tys. dol.
Na odreagowaniu cen miedzi zyskują spółki górnicze. Od wspomnianego dołka kurs KGHM poszybował w górę o niemal 12 proc., do 104 zł.
Skąd te zwyżki? I czy jest szansa na ich utrzymanie? – Za ostatnie odbicie cen miedzi na światowych giełdach odpowiada strajk w jednej z największych kopalni tego surowca na świecie, Chuquicamata w Chile. Im dłużej będzie trwał protest, tym mniejsze będzie wydobycie, co będzie wspierać wzrost cen surowca w krótkim terminie – komentuje Mateusz Namysł, analityk mBanku.
Strajk w należącej do państwowego Codelco kopalni rozpoczął się w piątek. Sytuacja jest zaogniona, bo we wtorek doszło do interwencji policji, w ruch poszły gumowe kule i gaz łzawiący, zatrzymano kilkanaście osób. Może to utrudnić stronom dojście do porozumienia.
Ze względu na protest kopalnia, która w zeszłym roku wyprodukowała prawie 321 tys. ton miedzi, pracuje na 50 proc. mocy. Dla porównania, w maju International Copper Study Group prognozowało globalny deficyt miedzi rafinowanej w 2019 r. na 189 tys. ton.