Śmigłowcowa bitwa o 8 miliardów

Rośnie temperatura wokół przetargu na wojskowe śmigłowce. Dowódcy naciskają, by kontraktować je szybko, bo od nich zależy mobilność naszej armii.

Publikacja: 28.03.2014 04:00

AW 149 – najnowsza, „nieostrzelana” jeszcze, innowacyjna konstrukcja produkcji AgustaWestland

AW 149 – najnowsza, „nieostrzelana” jeszcze, innowacyjna konstrukcja produkcji AgustaWestland

Foto: materiały prasowe

Przemysł z kolei radzi wyłączyć emocje – bo liczy na inwestycje w technologicznej, lotniczej branży.

Podczas dorocznej odprawy kierowniczej kadry sił zbrojnych generałowie przekonywali prezydenta, premiera i szefa MON, by transakcję zakupu za ok. 8 mld zł 70 nowoczesnych helikopterów wsparcia pola walki traktować priorytetowo, nie tylko ze względu na napięcie za wschodnią granicą. Ta największa transakcja armii od czasu zakupu samolotów F-16 ma usprawnić siły zbrojne pod względem transportowym, ale też zwalczania okrętów podwodnych i ratownictwa.

Atmosferę wokół „przetargu dekady" podgrzewa świadomość, że zwycięzca będzie miał ułatwiony dostęp do kolejnych zamówień. Wojsko już planuje dokupienie w przyszłości kolejnych kilkudziesięciu śmigłowców, w tym w wersji bojowej.

Nic dziwnego, że Inspektorat Uzbrojenia MON kończył poprzedzający przetarg dialog techniczny z producentami pod ogromną presją. To od ustaleń ze światowymi potentatami w branży śmigłowcowej: AgustaWestland, Airbus Helicopters (d. Eurocopter) i Sikorsky Aircraft, będą zależały ostateczne warunki zamówienia.

Do niedawna panowało przekonanie, że przetarg rozegra się między śmigłowcowymi potęgami, które wcześniej zainwestowały we własne fabryki w Polsce. Jedną z nich, uważaną za faworyta, jest amerykański Sikorsky Aircraft, który jeszcze w zeszłej dekadzie przejął PZL Mielec i oferuje powstające na Podkarpaciu najnowsze wersje sprawdzonych w wielu konfliktach i armiach black hawków S-70i.

Druga to włosko-brytyjski koncern AgustaWestland, który w 2010 r. sprywatyzował największe polskie zakłady śmigłowcowe PZL Świdnik. Oferuje nowoczesną, ale „nieostrzelaną" jeszcze konstrukcję AW 149. To maszyna lżejsza od black hawka, bo zbudowana w znacznej mierze z kompozytów. Zabiera oprócz załogi do 18 żołnierzy desantu.

Włosko-brytyjski koncern należący do światowej czołówki w branży lotniczej, na Lubelszczyźnie, w PZL Świdnik daje pracę 3,3 tys. fachowców.

70 maszyn zamierza kupić MON; śmigłowce te mają trafić na wyposażenie armii w ciągu dekady

Prezes spółki Mieczysław Majewski podkreśla, że AgustaWestland, która w Polsce projektuje i produkuje większość struktur dla niemal wszystkich typów swoich śmigłowców, niezależnie od wyników wojskowego przetargu będzie robić biznes w Świdniku. Wygrana oznaczałaby jednak ulokowanie w Polsce rozwojowego gniazda oferowanych armii innowacyjnych helikopterów AW 149, przekazanie zakładom w Świdniku wszelkich praw autorskich, certyfikatów, dokumentacji technicznej i przede wszystkim zwykle strzeżonych pilnie przez producenta kodów źródłowych i najnowszych technologii. Lubelska fabryka dostałaby więc status OIM (Original Equipment Manufacturing) – uprzywilejowaną pozycję producenta wyposażenia oryginalnego, który przez lata może zarabiać na sprzedaży nowych maszyn, ale też dysponuje prawem i certyfikatami do rozwoju konstrukcji, produkcji części o najwyższej jakości i serwisowania sprzętu.

– To rozwiązywałoby na przyszłość problem modernizacji wojskowej floty śmigłowców czy nieograniczonego eksportu gotowych maszyn na rynki trzecie – podkreśla Majewski.

– Ale przejęte przez amerykańskiego helikopterowego giganta Sikorsky Aircraft w minionej dekadzie zakłady PZL Mielec już teraz eksportują z Polski swoje śmigłowce S70i – nową, międzynarodową wersję black hawka – przypomina przy każdej okazji Janusz Zakręcki, prezes podkarpackiej spółki. Jego zdaniem eksportowa wersja black hawków, oferowana w polskim przetargu, w niczym już nie przypomina pierwotnej, legendarnej, zaprojektowanej specjalnie do celów militarnych konstrukcji UH 60 sprzed czterech dekad. – Parametry maszyny odpowiadają w pełni wyzwaniom współczesnego pola walki – twierdzi mielecki producent.

– W sytuacji, gdy połowa helikopterów używanych w polskiej armii wymaga pilnej wymiany, wojska nie stać na kosztowne eksperymenty. Black hawk to gwarantowane bezpieczeństwo podczas akcji – powtarza prezes przebudowanych w amerykańskim stylu PZL Mielec. Zakręcki podkreśla, że ze wszystkich helikopterów oferowanych w polskim przetargu tylko nowy Black Hawk jest w stanie w ekspresowym tempie zaoferować certyfikowane, gotowe do użycia, nawet specjalistyczne wersje morskie i ratownicze potrzebnych śmigłowców.

Czy czarnym koniem przetargu dekady okaże się niemiecko-francuski Airbus Helicopters oferujący większą niż konkurenci maszynę EC 725 caracal? Jej bojowe wersje sprawdziły się podczas operacji NATO w Afganistanie i robią wojskową karierę w Brazylii, Meksyku, Kazachstanie i na Dalekim Wschodzie.

Śmigłowcowy koncern Grupy Airbus nie ma w Polsce własnej fabryki, ale zapowiada przemysłowe inwestycje.

– Jesteśmy zdecydowani robić helikoptery we współpracy z polskim przemysłem i deklarujemy otwarcie na strategiczne partnerstwo, wykraczające poza ramy tego przetargu – deklaruje Guillaume Faury. Prezes Airbus Helicopters zapowiada np. zbudowanie w Polsce od podstaw fabryki wirników i przekładni dla większości śmigłowców koncernu. – Zapewni to długofalowy, zrównoważony rozwój i możliwości eksportu – podkreśla.

Według ustaleń „Rz" oferowany Polsce śmigłowiec EC 725 Caracal mógłby być produkowany we współpracy z państwowymi Wojskowymi Zakładami Lotniczymi nr 1 w Łodzi (tu powstałaby kompletna linia montażu helikoptera). W Dęblinie przy pomocy francuskiej Turbomeki powstałoby centrum silnikowe.

Opinia dla „Rz"

Bartosz Głowacki ekspert lotniczy, „Raport WTO"

Zamawianie śmigłowców jednego typu i dostosowywanie ich potem do specjalistycznych zadań i misji to nie najlepszy pomysł i pozorna oszczędność. Oczywiście da się w ten sposób ujednolicić serwis i zamawiać tańsze części, ale to nie wszystko. Przystosowanie standardowej platformy np. do misji zwalczania okrętów podwodnych wymaga przeprojektowania śmigłowca oraz wyposażenia go w aparaturę śledzącą i precyzyjne uzbrojenie. Waga i rozmiary tej aparatury ograniczają potem zasięg i zdolności manewrowe helikoptera. Odmienne są potrzeby np. przy używaniu śmigłowców w misjach poszukiwawczo-ratowniczych: większość armii NATO wybiera do tego celu duże helikoptery, którymi zabrać można większą liczbę ewakuowanych żołnierzy, rozbitków czy np. ratowanych ofiar  klęsk żywiołowych.

Uzależnieni od jednej platformy

Maszyny do zadań specjalnych

Dostawa 70 śmigłowców wielozadaniowych będzie rozłożona na dziesięć lat. W myśl planów Ministerstwa Obrony Narodowej dziesięć odpowiednio wyposażonych maszyn potrzeba do zadań poszukiwawczo-ratowniczych, w tym ewakuowania własnych rannych żołnierzy z trudno dostępnych miejsc czy np. pilotów zestrzelonych za linią frontu. Sześć śmigłowców ma być przystosowanych do specyficznych wymagań ratownictwa morskiego (wersje SAR); tyle samo helikopterów wyposażonych w wyrafinowane urządzenia elektroniczne – sonary itp. – przeznaczono do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP). Pozostałe pełniłyby funkcje transportowe i wsparcia pola walki. MON zapowiada, że jeszcze przed rozstrzygnięciem przetargu przeprowadzi wymagające testy helikopterów według jednolitych zasad. Resort założył , że wszystkie rodzaje specjalistycznych maszyn będą oparte na tym samym modelu. – To trudny warunek, bo wyspecjalizowane wersje śmigłowców wymagają odpowiednich platform, dostosowanych do specyficznych wymagań, np. związanych ze zwalczaniem okrętów podwodnych czy ratownictwem – komentują lotniczy eksperci. Przedstawiciele przemysłu twierdzą, że wojsko, żądając jednej platformy, samo zastawiło na siebie pułapkę. Nie istnieje bowiem na świecie tak uniwersalny helikopter, by nadawał się do różnych wyspecjalizowanych misji. Przystosowanie standardowej maszyny do różnych zadań wymaga za każdym razem kosztownych adaptacji, czasochłonnych prac projektowych, certyfikacyjnych, a potem sprawdzenia zintegrowanego śmigłowca w działaniu.

Przemysł z kolei radzi wyłączyć emocje – bo liczy na inwestycje w technologicznej, lotniczej branży.

Podczas dorocznej odprawy kierowniczej kadry sił zbrojnych generałowie przekonywali prezydenta, premiera i szefa MON, by transakcję zakupu za ok. 8 mld zł 70 nowoczesnych helikopterów wsparcia pola walki traktować priorytetowo, nie tylko ze względu na napięcie za wschodnią granicą. Ta największa transakcja armii od czasu zakupu samolotów F-16 ma usprawnić siły zbrojne pod względem transportowym, ale też zwalczania okrętów podwodnych i ratownictwa.

Pozostało 93% artykułu
Biznes
Stare telefony działają cuda! Dołącz do akcji T-Mobile i Szlachetnej Paczki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Polski rynek akcji – optymistyczne prognozy na 2025 rok
Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
Biznes
Jak skutecznie chronić rynek Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku