Urząd ogłosił, że jego dyrektor podjął karne śledztwo dotyczące praktyk handlowych GSK i jej filii. Sama firma farmaceutyczna poinformowała o zobowiązaniu prowadzenia działalności według najwyższych norm etycznych i będzie nadal w pełni współpracować z urzędem. Ani SFO ani GSK nie ujawniły żadnych szczegółów o tej sprawie, rzecznik firmy nie chciał powiedzieć niczego więcej.
Urząd przystąpił do działania w niecałe 2 tygodnie po ogłoszeniu 14 maja przez chińską policję o postawieniu zarzutów korupcji b. brytyjskiemu szefowi GSK w Chinach i innym jego kolegom, bo w śledztwie znaleziono dowody na skomplikowany system przekupywania lekarzy i szpitali. To największy skandal korupcyjny dotyczący firmy zagranicznej w Chinach od czasu afery z Rio Tinto w 2009 r., która skończyła się aresztowaniem 4 członków kierownictwa tej firmy wydobywczej, w tym jednego Australijczyka.
Decyzja brytyjskiego urzędu nie jest całkowitą niespodzianką, bo prawnicy i analitycy sektora farmaceutycznego wskazywali, że podejrzenia wobec działań GSK na rynkach zagranicznych mogą narazić tę firmę na oskarżenia na podstawie brytyjskiej ustawy o zwalczaniu łapownictwa UK Bribery Act z 2010 r.
Nowy akt prawny, podobnie jak amerykańska ustawa o zwalczaniu praktyk korupcyjnych zagranicą (FCPA) zabrania płacenia urzędnikom rządowym, lekarzom, zatrudnionym w państwowej służbie zdrowia, za zezwolenia na działalność zagranicą i za prowadzenie takiej działalności. GSK może uniknąć oskarżeń, jeśli wykaże, że ma solidną politykę i procedury ochronne, które zostały naruszone przez nieuczciwych pracowników.
Władze w USA prowadzą już śledztwo o możliwe naruszenie przez brytyjską firmę amerykańskich przepisów w Chinach. Władze w Chinach oskarżyły GSK po raz pierwszy w lipcu o wręczenie 3 mld juanów (480 mln dolarów) łapówek, aby zachęcać lekarzy do stosowania jej leków. Od tamtego czasu podejrzenia pojawiły się w kilku innych krajach. Sama GSK sprawdza, czy łapówki płacono też lekarzom w Polsce, Iraku, Jordanii i Libanie.