W środę skończyły się konsultacje projektu decyzji Urzędu Komunikacji Elektronicznej, który chciałby zdjąć z Orange Polska obowiązek udostępniania stacjonarnej sieci innym operatorom oferującym dostęp do internetu. Regulacyjny obowiązek świadczenia tzw. hurtowej usługi BSA miałby zostać zdjęty z giganta za dwa lata na terenie 76 gmin, w których – zgodnie z wyliczeniami UKE – nie ma on znaczącej pozycji rynkowej.
Jak można było przypuszczać, konkurenci telekomu nie przyjęli tego pomysłu entuzjastycznie. Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji zrzeszająca mniejszych operatorów i należące do tej izby Netia i UPC Polska skrytykowały analizę UKE.
Uwagi dotyczą głównie sposobu liczenia rynkowych udziałów Orange. Są one bowiem podstawą do zdjęcia zeń regulacyjnych kajdan.
Netii, która przez kilka lat była największym beneficjentem regulacji ciążących na Orange (dzięki BSA ma ok. 200 tys. abonentów internetu), domaga się ponownej analizy. Uważa, że urząd nie zbadał faktycznej sytuacji użytkowników. ?– Dane statystyczne ustalone w wyniku analizy nie oddają rzeczywistego stanu konkurencji – napisał pełnomocnik Netii w stanowisku, do którego dotarła „Rz".
W uproszczeniu chodzi o to, że nie zbadano, spośród ilu ofert operatorów może wybierać mieszkaniec danego budynku czy osiedla. Netia wylicza, że metodologia przyjęta na potrzeby analizy pozwoliła stwierdzić tylko, że np. w Warszawie działa 88 operatorów. To jednak nie oznacza, że każdy mieszkaniec miasta ma techniczną możliwość, aby skorzystać z każdej z 88 ofert. Podobne argumenty, pogłębiając je, wysunął KIGEiT. Izba postuluje m.in., aby przy nowej analizie wykorzystane zostały dane aktualne, a nie z 2012 r.