MON podpisało właśnie umowy w tej sprawie z konsorcjum polskich firm realizujących rozwojowy program Tytan. – Mówimy, na początek, o ok. 14 tysiącach kompletów żołnierskiego uzbrojenia i wyposażenia, z których każdy składa się z trzydziestu elementów. To poważne zamówienie dla zbrojeniówki. Wydamy na nie kilka miliardów złotych, ale raczej poniżej kwoty 5 mld zł - zastrzegał po złożeniu podpisów pod umowami, Czesław Mroczek, wiceminister obrony narodowej ds. modernizacji sił zbrojnych.
Wiceszef MON przyznał, że kontrakty z konsorcjum 13 spółek i ośrodków badawczych mają charakter precedensowy, bo po raz pierwszy przemysł ostro spierał się z wojskiem o materialne prawa do własności intelektualnej, ale po miesiącach negocjacji udało się osiągnąć porozumienie.
MON przejmuje licencje
Wynalazki i innowacyjne opracowania związane z Tytanem przejdą na własność MON, jeśli prace badawcze były finansowane z funduszów publicznych, np. Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, czy wojska. Resort obrony będzie więc jedynym dysponentem licencji, także eksportowej, na produkcję konkretnych wyrobów. – W zamian za zrzeczenie się praw autorskich, firmy zyskały zapewnienie MON, że to one dostaną produkcyjne zlecenia i możliwość rozwijania sprzętu – tłumaczy Ryszard Kardasz, prezes warszawskiego Przemysłowego Centrum Optoelektroniki, spółki która jest liderem konsorcjum Tytan. Wiceminister Mroczek zapewnił, że MON nie tylko nie będzie blokował zagranicznej sprzedaży sprzętu ale jest zainteresowany wspieraniem eksportu polskiej broni i na pewno udzieli licencji eksportowej zagranicznym klientom jeśli tylko będzie szansa na zrobienie interesów.
Gwarantowane dostawy
Zawarta w zeszłym tygodniu umowa przewiduje dokończenie prac rozwojowych i wdrożeniowych nad zintegrowanymi zestawami wyposażenia żołnierzy XXI wieku i po odebraniu gotowego zestawu ( w 2017 r.) przez wojsko, potwierdza dostawy sprzętu, przede wszystkim do jednostek lądowych w latach 2018 – 2022. MON zamierza też kupować oddzielnie poszczególne elementy zestawu, np. radiostacje, sprzęt obserwacyjny czy celowniki, jeśli tylko armia będzie ich potrzebowała.
Firmy zbrojeniowe już zacierają ręce: trzynaście spółek zaangażowanych w program ma w portfelu zamówienia na lata, bo już wiadomo, że sprzęt trzeba będzie modernizować, naprawiać i serwisować