Prowadzone przez Proamę badania pokazują, że ponad połowa pytanych prawidłowo kojarzy, na czym polegają usługi assistance, a ich posiadanie deklaruje jedna trzecia ankietowanych. W 2009 r. niespełna 15 proc. ubezpieczonych korzystało z assistance, obecnie według szacunków liczba ta jest dwukrotnie wyższa. Do 40 proc. wzrósł odsetek klientów, którzy są zdecydowani na zakup rozszerzonego wariantu assistance samochodowego.
Zawierając umowę ubezpieczenia OC lub autocasco, w większości przypadków dostajemy assistance od swojego ubezpieczyciela jako część składową kupowanego pakietu. Za wersje rozbudowane na ogół musimy dodatkowo zapłacić, ale ceny nie są wysokie, zwłaszcza w zestawieniu z kosztami pomocy w razie awarii samochodu. Pieniądze wydane na polisę nierzadko zwracają się już po pierwszym nieprzewidzianym zdarzeniu na drodze.
Mając assistance, kierowca może zadzwonić do centrum alarmowego, gdzie otrzyma przydatne informacje i pomoc w takim zakresie, jaki został określony w umowie.
– Zakres podstawowej ochrony jest ograniczony. Sprowadza się zazwyczaj do próby naprawy pojazdu na miejscu zdarzenia lub odholowania go do najbliższego zakładu, gdy naprawa na miejscu okaże się niemożliwa – mówi Łukasz Kuryłowicz, kierownik ds. ubezpieczeń komunikacyjnych w Proama. – Istotnym ograniczeniem jest minimalna odległość od miejsca zdarzenia do miejsca zamieszkania klienta. Czasami wynosi nawet 50 km, co uniemożliwia nieodpłatne skorzystanie z usług pomocowych, np. gdy dojdzie do stłuczki przed domem.
Inne ograniczenia to choćby zakres terytorialny (w większości wypadków zawężony do Polski) oraz lista zdarzeń umożliwiających skorzystanie z assistance. Na liście tej nierzadko nie ma awarii, a więc assistance zadziała wyłącznie w razie wypadku drogowego. Rozszerzenie pakietu o pomoc w wypadku awarii czy o wynajem auta zastępczego wiąże się ze wzrostem składki.