Podczas przeprowadzonego przez prokuraturę śledztwa przebadano DNA setek preparatów sprzedawanych przez sieci sklepów – od produktów mających poprawiać pamięć po suplementy wspomagające prostatę.
Rezultaty okazały się szokujące – około 80 proc. z nich nie zawierało śladów roślin, które reklamowano na etykietach. Zamiast tego pigułki i kapsułki składały się z tanich wypełniaczy, takich jak mąka, ryż, kukurydza, czy fasola. Nie znajdowano natomiast DNA dziurawca, jeżówki, żeń-szenia, miłorzębu, czy czosnku, mimo że etykiety na produktach wskazywały na obecność ekstraktów tych roślin.
Badaniom poddano produkty kupowane w losowo wybranych sklepach na terenie całego stanu Nowy Jork. Zawartość z opakowań testowano kilkakrotnie – twierdzi prokuratura.
Według Schneidermana zakwestionowane produkty stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia publicznego, bo część substancji nie wymienionych na etykietach może wywoływać reakcje alergiczne u nieświadomych, a uczulonych konsumentów.
Oprócz żądania zdjęcia produktów z półek prokurator domaga się także informacji o producentach specyfików i stosowanych przez nich metodach badania produktów.