Popyt na zabiegi medycyny estetycznej cały czas rośnie. W zeszłym roku większości klinikom przybyło od 25 do 50 proc. nowych pacjentów – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging.
Zabiegi z użyciem wypełniaczy są na drugim miejscu pod względem popularności, zaraz po botoksie. Duże zainteresowanie tymi usługami sprawia, że na rynku pojawiają się oferty wykonania zabiegów przez osoby bez odpowiednich kwalifikacji. Mogą nie mieć dostatecznego doświadczenia, by doradzić wybór odpowiedniego produktu lub też używają podejrzanych preparatów, bez wymaganych certyfikatów jakości i bezpieczeństwa.
Cena jakości
W wypełniaczach używa się naturalnych substancji, które są biozgodne z naszymi tkankami. Są one jednak pozyskiwane w procesie technologicznym i kluczowe znaczenie ma stopień ich oczyszczenia. Wszelkie pozostałości białkowe (np. fragmenty ścian komórkowych bakterii) organizm pacjenta może zidentyfikować jako ciała obce i zareagować mechanizmami obronnymi – infekcją, alergią. Do zanieczyszczenia wypełniacza może też dojść na etapie pakowania, przechowywania i transportu. Produkcja wypełniaczy jest kosztowna, dlatego dobrą wskazówką ich jakości może być cena, która jest pochodną całego procesu produkcji – oczyszczania, zagęszczania preparatów, czyli sieciowania, pakowania transportu. Różnica w cenie między najtańszym i najdroższym kwasem bywa nawet 10-krotna i w znacznym stopniu wynika z technologii zastosowanych przez producenta.
Czytaj też: W biznesie trzeba dobrze wyglądać
Certyfikaty CE i FDA
Używane przez lekarza preparaty powinny posiadać znak jakości CE – oznaczający, że spełniają europejskie normy bezpieczeństwa. Ważny jest też certyfikat FDA, przyznawany przez Amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków (The U.S. Food and Drug Administration – FDA).