W niedzielę odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich we Francji. W ramach kampanii wyborczej Marine Le Pen udała się do firmy transportowej w Bretanii. Liderka Frontu Narodowego miała zaplanowane spotkanie z dyrekcją firmy. Tematem rozmów miała być nielojalna konkurencja ze strony zagranicznych przedsiębiorstw.
Zagraniczne firmy, głównie z Europy Środkowo-Wschodniej są obłożone niższymi obciążeniami socjalnymi i wpłacają niższe zarobki.
Przy wjeździe na teren firmy na Marine Le Pen czekała grupa protestujących. Liderka Frontu Narodowego została powitana buczeniem i okrzykami "Nic tu po pani”, "Faszyści won” czy "Le Pen pod sąd”.
Le Pen chciała przywitać się przed budynkiem firmy z dyrekcją, ale w jej kierunku poleciały jajka. Kandydatka nie została trafiona, a po całym zdarzeniu powiedziała, że "typki z Rennes to twardogłowi".
Do siedziby firmy Le Pen dostała się pod osłoną ochrony. Budynek opuściła tylnymi drzwiami.