Wojciech Kałuża do środy był znany przede wszystkim na Śląsku. Od 2015 roku związany z Nowoczesną, był „jedynką" w w Rybniku, członkiem zarządu lokalnych struktur Nowoczesnej. Teraz jednak jego nazwisko stało się znane w całym kraju. Kałuża po zdobyciu 20 tys. głosów w wyborach 21 października podpisał „programowe" porozumienie z PiS i zapewnił partii rządzącej władzę w sejmiku śląskim. – Moją partią jest Śląsk – stwierdził. Dla polityków opozycji było to ogromne zaskoczenie. – Wojciech krytykował PiS bardzo ostro. Nigdy nie dawał żadnego znaku, że mógłby się z nimi porozumieć. Jeszcze w poniedziałek widziałam się z nim. Nic nie zdradzało, że mógłby się dogadać z PiS – mówi „Rzeczpospolitej" Monika Rosa, posłanka i szefowa Nowoczesnej na Śląsku. Opozycja podejrzewa, że Kałuża i jego rodzina zyskają finansowo na przejściu do klubu radnych PiS. Już teraz padają mocne słowa. – Wydaje się nam, że to, co się wydarzyło, nosi znamiona korupcji. Rozważamy wniosek do prokuratury – mówi nam Rosa. W kuluarach Sejmu można usłyszeć, że sprawą radnego Kałuży – jeśli opozycja przejmie władzę za rok – prokuratura zajmie się niemal na pewno. Na Śląsku marszałkiem został Jakub Chełstowski, a Wojciech Kałuża i Dariusz Starzycki będą wicemarszałkami. W zarządzie województwa jest też Michał Woś, bliski współpracownik ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.