Frankowski zauważył, że „wszystkie zarządzenia są podejmowane ad hoc, pisane na kolanie w Sejmie i przegłosowywane w kilka godzin”, a „Senat musi to rozwikływać, za co jest ganiony pod pretekstem opieszałości”.

- Ja stoję na stanowisku, że można podjąć się wyborów korespondencyjnych, ale na pewno nie w maju. Choćby na jesień. Nie przekonuje mnie argument, że na jesień wciąż może szaleć koronawirus. Owszem, może, ale do tego momentu jest na tyle czasu, że możemy przygotować się do wyborów korespondencyjnych dużo lepiej. Dziś jesteśmy przygotowani może w 10 proc. - stwierdził europoseł PO.

- Słyszymy, że poczta rozsyła rozporządzenia bez podpisu, nocą, inna firma drukuje pakiety, gdzie już jest zarażenie COVID-19, panuje wiec ogólnie wielki bałagan, a wśród rządzących nikt się nim za bardzo nie przejmuje. Brniemy nie wiadomo dokąd, tylko po to, by automatycznie przedłużyć kadencje obecnego prezydenta - stwierdził Frankowski w rozmowie z Onetem.

Były reprezentacyjny piłkarz podkreślił, że „przede wszystkim można opracować rozwiązania, które dopuszczą do głosu Polonię”. - Dziś słyszymy ministra Sasina, że Polak mieszkający w Nowym Jorku może pójść do ambasady. To absurdalne, gdy mówimy o krajach z tak gigantyczną liczbą zachorowań, że każde przemieszczenie się jest zagrożeniem zdrowia. Gdyby Jarosław Kaczyński, jak sam twierdzi, miał świetnego kandydata, który prowadząc dziś w sondażach był w stanie wygrać także za cztery miesiące, decyzja o przełożeniu wyborów powinna być naturalna. I nie dzieliłby wówczas społeczeństwa, jak to robi również w tej kwestii - ocenił.

Zdaniem Frankowskiego rozwiązaniem jest wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. - Myślę, że rządzący tak naprawdę biorą to pod uwagę, a wiele zależy od tego, jak się zachowa Jarosław Gowin i jego Porozumienie podczas głosowania (w Sejmie) w przyszłym tygodniu - dodał.