Schetyna: Kampania zaczyna się teraz

Nie ma listy koalicyjnej poza KO. Jest lista PSL i lista SLD. To była decyzja ludowców, że Koalicja Europejska przestała istnieć dzień po wyborach – mówi Grzegorz Schetyna w rozmowie z Bogusławem Chrabotą.

Aktualizacja: 09.09.2019 14:51 Publikacja: 08.09.2019 17:35

Schetyna: Kampania zaczyna się teraz

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W weekend odbyły się konwencje KO, PSL i PiS o programach. Czy teraz kampania będzie bardziej merytoryczna i skupi się na propozycjach programowych?

Chciałbym. Jednak wyraźnie widać, że tak jak my przygotowaliśmy dopracowany, przemyślany program, to PiS programu nie ma. Tylko populistyczne hasła. Weźmy punkt, jak Polki i Polacy powinni więcej zarabiać. Dzięki naszemu projektowi „Niższe podatki, wyższa płaca" osoby otrzymujące minimalne wynagrodzenie zarobią na rękę tyle, ile widzą na pasku. Ale nie kosztem firm, a dzięki niższemu PIT i ZUS oraz premii za aktywność. Teraz byłoby to 2250 zł, o ponad 600 zł więcej, niż zarabiały na rękę do tej pory. A Kaczyński rzuca łatwe, ale szkodliwe hasło: podnieść pensję minimalną do 3 tys. brutto w 2021 r. – z kieszeni przedsiębiorców. Pracodawca zapłaci 3618 zł, ale pracownik dostanie 2157 zł. Tymczasem w naszej propozycji o prawie 100 zł więcej, i to bez wzrostu kosztów dla pracodawców o prawie 1000 zł. I tak wygląda dziś polski spór polityczny: przemyślane rozwiązania, budujące rozwój Polski i dobrobyt Polaków na pokolenia, albo nieodpowiedzialne, chaotyczne wrzutki ekipy, dla której władza jest jedynym celem.

Jaki jest polityczny sens decyzji o wskazaniu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jako kandydatki na premiera?

To decyzja, która otwiera polską politykę. Kidawa-Błońska jest marszałkiem Sejmu, politykiem podmiotowym, ma własny pomysł na siebie w polityce i duże doświadczenie. Potrafi działać w inny sposób, bardzo otwarty i z dobrymi emocjami. Mówię o tym dlatego, że to dzisiaj kluczowe – wielu ludzi ma dość intensywnej wojny politycznej, trwającej od dawna, ale podsycanej w niespotykany wcześniej sposób od czterech lat przez rządzące PiS.

Zalety Kidawy-Błońskiej znamy doskonale, ale pytam o pańską decyzję, czy ciężko było panu uczynić twarzą kampanii wyborczej swoją współpracownicę?

Jakbym powiedział, że nie, to nikt by mi nie uwierzył, więc mówię: tu jest najważniejszy efekt. To polityka, chcemy być skuteczni i ta decyzja to potwierdza.

Internet gotuje się od komentarzy związanych z tą niespodziewaną decyzją. Rządzący, poprzez dziennikarzy, zarzucają wam, że podąża pan szlakiem Jarosława Kaczyńskiego. Czy ma pan takie poczucie?

Nie mam, to zupełnie inna sytuacja, to nie formuła schowania się za kimś, tak jak robił to prezes Kaczyński, kiedy wyciągał szefową kampanii wyborczej i mianował ją kandydatem na premiera. Potem mianował Mateusza Morawieckiego, prezesa banku. Kidawa-Błońska jest politykiem znanym, funkcjonuje w rzeczywistości publicznej i politycznej od wielu lat. My nie wzmacniamy centrali partyjnej na Wiejskiej, gdzie z piątego piętra przewodniczący partii będzie zarządzał państwem, KPRM, ministerstwami, wskazywał personalne decyzje jak Kaczyński z Nowogrodzkiej. To byłoby śmieszne. Różnice pomiędzy PiS a KO są na każdym poziomie, także w spojrzeniu na państwo. Państwo będzie rządzone z KPRM, tam będzie premier i będzie podejmował decyzje, będzie miał całe instrumentarium, które pozwoli rządzić państwem, to jest podstawowa różnica.

Są też tacy, którzy podejrzewają, że to oszustwo wyborcze, że po wygranych wyborach potencjalna pani premier np. wystartuje w charakterze kandydata na prezydenta.

Nie mogę panu dzisiaj powiedzieć, że premier Kidawa-Błońska nie będzie chciała ubiegać się o stanowisko prezydenta w 2020 r., bo tego nie wiem. Chcę i zrobię wszystko, żebyśmy wygrali wybory parlamentarne, żeby stworzyć większość z innymi ugrupowaniami opozycyjnymi, żeby nie pozwolić PiS zbudować większości parlamentarnej. Widzieliśmy, co się stało przez cztery lata. By tak się znowu nie stało – to nasz najważniejszy cel.

Lewica twierdzi, że jest permanentnie atakowana przez KO, Joanna Senyszyn pisze, że powtarza pan oszukańczy manewr Kaczyńskiego z 2015 r. Jak wyglądają wasze relacje z Lewicą?

Zbudowaliśmy KO, wcześniej KE, zjednoczyliśmy opozycję i współpracowaliśmy bardzo dobrze w wariancie pięciu partii w KE. Jestem zwolennikiem dialogu po stronie opozycyjnej, nawet wtedy, kiedy nie idzie się razem w jednym bloku wyborczym, czyli się rywalizuje. Warto mieć do siebie szacunek i wiedzieć, co się mówi, bo te słowa zostają. Moim celem jest zbudowanie większości parlamentarnej ugrupowań opozycyjnych, czyli ponad 231 głosów, po to, żeby mieć pomysł na prezydium Sejmu, na marszałków Sejmu, Senatu. Jest ogromna szansa na większość w Senacie, ponieważ udało się zbudować listy niekonkurencyjne.

Mam pewne wątpliwości co do planów Koalicji Polskiej, a głównie PSL. Czy ma pan pełne zaufanie, że to jest wasz potencjalny koalicjant?

Nie ma listy koalicyjnej poza KO. Jest lista PSL i lista SLD. PSL pierwsze opuściło KE. To była ich decyzja, że KE przestała istnieć dzień po wyborach. Dziś wprowadzając ludzi Kukiza do parlamentu, do Sejmu, nie dają gwarancji, że posłowie, których wprowadzą, będą na pewno w opozycji, a nie pójdą na współpracę z PiS. Wynika to z tego, że PSL musi mocno walczyć o przekroczenie progu 5 proc. i dlatego budują szerszą listę.

A ma pan takie same obawy, jeśli chodzi o SLD?

Zaczynam mieć – po wypowiedziach rzeczniczki SLD o tym, że trzeba postawić Tuska przed Trybunałem Stanu, a Kaczyński to polityk wiarygodny...

W drodze do Krynicy widziałem masę rozklejonych plakatów PiS, a co do waszej aktywności, widziałem tylko jeden plakat KO. Kiedy rozpoczniecie kampanię? Niektórzy podejrzewają, że już jest za późno.

Nie jest za późno, tak naprawdę kampania zaczyna się teraz, bo dopiero zostały zarejestrowane listy, będą zarejestrowane komitety, będą losowane numery list. Ale nie tylko plakaty będą tu decydujące. Kontakt bezpośredni, rozmowy, spotkania będą ogromnie ważne.

Czy należy się spodziewać – a to pytanie, które słyszę od menedżerów firm – że z samego faktu, że byli menedżerami za czasów PiS, wylecą ze swoich stanowisk, czy też będziecie patrzyli na nich pod kątem kompetencji?

Bardzo dużo mówimy o tym, że w naszych planach nie jest wprowadzenie zasady, żeby było tak jak było. Wiemy, jakie błędy popełniliśmy przez osiem lat, wiemy, jakie wnioski musimy wyciągnąć. Jestem absolutnie przekonany, że wprowadzimy inny scenariusz.

Co z wiekiem emerytalnym? Eksperci ekonomiczni PO uznali, że jego obniżenie to fatalny błąd. Czy zostawicie zmiany, które były efektem aktywności Andrzeja Dudy?

Nie będziemy narzucać ani podwyższać wieku emerytalnego. Będziemy za to zachęcać tych, którzy osiągają wiek emerytalny, żeby zostali na rynku pracy, bo to będzie potrzebne. Już przedstawiliśmy zachęty, żeby to była ich decyzja. Zwolnimy z podatku dochodowego emeryturę, jeśli będzie ona dodatkiem do pensji.

A wprowadzicie euro?

Najpierw potrzebna jest debata; trzeba poważnie rozmawiać o tym, co jest za, co jest przeciw.

Czy namawia pan Donalda Tuska do powrotu do polskiej polityki?

2 grudnia Donald Tusk podzieli się swoim planem na przyszłość. Niczego bym nie przesądzał, dużo zależy od wyniku wyborów 13 października. Ten wynik będzie kompasem dla wielu, którzy patrzą na politykę w perspektywie następnych lat.

Chciałby pan, żeby wrócił?

Chciałbym, by Donald Tusk zaangażował się w wielki projekt wzmacniania Polski i odbudowy jej pozycji w świecie.

— wsp. Karol Ikonowicz

W weekend odbyły się konwencje KO, PSL i PiS o programach. Czy teraz kampania będzie bardziej merytoryczna i skupi się na propozycjach programowych?

Chciałbym. Jednak wyraźnie widać, że tak jak my przygotowaliśmy dopracowany, przemyślany program, to PiS programu nie ma. Tylko populistyczne hasła. Weźmy punkt, jak Polki i Polacy powinni więcej zarabiać. Dzięki naszemu projektowi „Niższe podatki, wyższa płaca" osoby otrzymujące minimalne wynagrodzenie zarobią na rękę tyle, ile widzą na pasku. Ale nie kosztem firm, a dzięki niższemu PIT i ZUS oraz premii za aktywność. Teraz byłoby to 2250 zł, o ponad 600 zł więcej, niż zarabiały na rękę do tej pory. A Kaczyński rzuca łatwe, ale szkodliwe hasło: podnieść pensję minimalną do 3 tys. brutto w 2021 r. – z kieszeni przedsiębiorców. Pracodawca zapłaci 3618 zł, ale pracownik dostanie 2157 zł. Tymczasem w naszej propozycji o prawie 100 zł więcej, i to bez wzrostu kosztów dla pracodawców o prawie 1000 zł. I tak wygląda dziś polski spór polityczny: przemyślane rozwiązania, budujące rozwój Polski i dobrobyt Polaków na pokolenia, albo nieodpowiedzialne, chaotyczne wrzutki ekipy, dla której władza jest jedynym celem.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Mariusz Kamiński z zarzutami, Michał Szczerba wzburzony
Polityka
Andrzej Duda spotkał się z Donaldem Trumpem. Donald Tusk: wybieramy różnych rozmówców
Polityka
Cimoszewicz: Miałem wrażenie, że Donald Trump zapomniał nazwiska Andrzeja Dudy
Polityka
Maciej Wąsik w prokuraturze. "Nie przyjąłem do wiadomości zarzutów"
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Gen. Roman Polko: Donald Trump znów prezydentem USA? Nie mam obaw