Dwa dni Forum Programowego PO, trzy dni konwencji programowej PiS w zeszły weekend. Wydarzenia imponujące, bogate w dyskusje, panele, wykłady i kuluarowe plotki. Wymagające wiele pracy organizacyjnej i merytorycznej oraz pieniędzy. Przygotowywanie w kampanii takich imprez stało się już tradycją i robi lepsze wrażenie niż ultranowoczesne konwencje w halach sportowych, gdzie wręcza się kwiaty prezesowi, czemu towarzyszą burzliwe oklaski.

Nie wiem tylko, po co udawać, że w wyniku tego wysiłku powstanie program, który wstrząśnie wyborcami. Programy i szczegółowe rozwiązania nikogo nie przekonają, bo po prostu nie zdążą dotrzeć do uszu wyborców. Wie to dobrze PiS, który ponad rok pracował na to, by program 500+ zakotwiczył się w umysłach i portfelach. Ale program ten oczywiście nie został wymyślony podczas poprzednich konwencji, podobnie jak jego różne kontynuacje w postaci dalszych transferów+. Wiadomo też, że nie ma co przygotowywać gęsto zadrukowanych książeczek pełnych dobrej woli i lepszych lub gorszych pomysłów. Nikt ich nie przeczyta.

To, co jest ważne, to kierunki natarcia, które liderzy przedstawiają przede wszystkim własnym działaczom. Buduje się w ten sposób tożsamość i rozdaje propagandowe wytrychy mające uzbroić aktywistów na kampanię. Prawo i Sprawiedliwość opanowało tę sztukę w wysokim stopniu: przesłanie premiera Morawieckiego z ostatniej konferencji w Katowicach to ostre wejście na tereny opozycji i próba dotarcia do wyborców z wielkich miast. Wszystko to przyprawione mistycyzmem prezesa wzywającego do walki z ofensywą zła. I tylko to zostanie zapewne z konwencji zapamiętane.

A czy Platforma będzie potrafiła znaleźć sposób, by wyborcy zobaczyli Polskę jej oczami? Czy tylko – jak na technokratów przystało – przedstawi mnóstwo świetnych rozwiązań różnych, większych lub mniejszych problemów, o których nikt nie usłyszy i o których sama szybko zapomni? Partia Schetyny musi szybko znaleźć ideę, która da jej siłę i tożsamość. Jeśli jej nie znajdzie, przegra kolejne wybory, niezależnie od zawartych koalicji.