Po tym, jak Energa i Enea zrezygnowały z budowy bloku węglowego w Ostrołęce, spisując na straty zainwestowany w to przedsięwzięcie 1 mld zł, oddanie przez Tauron do użytku bloku w Elektrowni Jaworzno stało się symbolem początku końca ery węgla w Polsce. I choć rzeczywiście kolejna tak duża instalacja o mocy 910 MW i budżecie przekraczającym 6 mld zł nie powstanie, to w trakcie budowy są mniejsze obiekty, które wkrótce zaczną produkować czarną energię.
Na finiszu jest inwestycja Polskiej Grupy Energetycznej w nowy blok na węgiel brunatny w Elektrowni Turów w Bogatyni za 4,3 mld zł netto. Pierwotnie instalacja miała zostać uruchomiona pod koniec tego roku, ale wykonawca zawnioskował o przesunięcie terminu na kwiecień 2021 r. Jak informuje PGE, propozycja ta jest obecnie przedmiotem negocjacji. Blok o mocy niemal 500 MW ma działać do 2044 r., czyli do wyczerpania pobliskich złóż węgla brunatnego. Jeszcze w tym roku instalacja ma zostać zsynchronizowana z krajową siecią energetyczną.
Kolejny blok powstaje w kontrolowanej przez Skarb Państwa Grupie Azoty Puławy, specjalizującej się w produkcji nawozów. Spółka zdecydowała się na rozbudowę swojej elektrociepłowni o kolejny blok węglowy. Budżet tej inwestycji sięga 1,2 mld zł. Budowa bloku ma na celu zapewnienie ciągłości dostaw ciepła dla instalacji chemicznych oraz zwiększenie produkcji energii elektrycznej do rosnących potrzeb zakładu.
Największe koncerny energetyczne mają w planach gigantyczne inwestycje w zielone moce, ale ich realizacja jest zależna od decyzji rządu w sprawie wydzielenia aktywów węglowych do osobnej państwowej spółki. Jak przekonują zarządy PGE i Tauronu, taka transakcja ułatwiłaby spółkom pozyskiwanie finansowania dla największych projektów, takich jak budowa morskich wiatraków. Z kolei przedłużanie wejścia w życie tej rządowej koncepcji opóźni zieloną transformację całej branży.