Paryż wszystko zmienia – twierdzi na łamach „Welt am Sonntag" minister finansów Bawarii Markus Söder (CSU). Jest pierwszym w Niemczech politykiem tej rangi, który nie czyni żadnej tajemnicy z tego, iż należy się posłużyć przykładem Paryża, aby doprowadzić do zasadniczych zmian w polityce imigracyjnej.
Na początek proponuje wprowadzenie lepszych niż do tej pory metod kontrolowania granic, co może oznaczać ich zamknięcie. Tego samego domaga się we Francji szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen.
Front Narodowy to wprawdzie nie konserwatywna bawarska CSU, partner koalicyjny w rządzie Angeli Merkel, ale w sprawie uchodźców różnice się zacierają. – Nie ulega wątpliwości, że wiele środowisk prawicowych w Europie wykorzysta zamachy w Paryżu, aby doprowadzić do radykalnej zmiany polityki wobec imigrantów – mówi „Rz" Kai-Olaf Lang z berlińskiego think tanku Wissenschaft und Politik. Może to przyśpieszyć zmiany w postrzeganiu tego problemu przez społeczeństwa i w konsekwencji doprowadzić do całkowicie innego podejścia do uchodźców.
Zdaniem Langa można się spodziewać większego zrozumienia dla postulatów w sprawie uchodźców zgłaszanych przez Polskę i inne kraje naszego regionu. – O ile Niemcy, tak jak wiele państw zachodniej części kontynentu, podkreślały aspekt humanitarny, o tyle państwa Grupy Wyszehradzkiej koncentrowały się na sprawach bezpieczeństwa, co okazało się nie bez znaczenia – mówi Lang.
Bruksela pragnie jednak uniknąć większych przewartościowań dotychczasowej polityki. – Nie powinniśmy mieszać różnych kategorii imigrantów napływających do Europy. Ten, kto dokonał zamachu w Paryżu, jest zbrodniarzem, a nie azylantem – przekonywał przed niedzielnym szczytem G20 w Antalyi Jean-Claude Juncker, analizując spodziewany wpływ zamachów w stolicy Francji na próby poszukiwania rozwiązania kryzysu wywołanego przez napływ uchodźców do Europy.