– W zeszłym roku wychodziliśmy z założenia, że baryłka ropy będzie kosztowała co najmniej sto dolarów, dziś kosztuje zaledwie 37 dolarów – w ten sposób prezydent Rosji Władimir Putin otworzył swoją jedenastą konferencję prasową i tym samym określił kluczowy dla Rosji problem mijającego roku.
W ciągu ponad trzech godzin rosyjski prezydent odpowiadał na pytania dziennikarzy. O możliwość zadawania pytań walczyło aż 1400 zarejestrowanych na sali przedstawicieli mediów. Udało się jedynie tym, na których wskazał sam Putin albo jego rzecznik prasowy. Mimo to nie zabrakło pytań o kontrowersyjne sprawy. Zabrakło jednak wyraźnych odpowiedzi.
– Władimirze Władimirowiczu, mówił pan wielokrotnie, że w Donbasie nie ma żołnierzy armii regularnej. W związku z tym chciałbym przekazać pozdrowienie od kapitana Jerofiejewa i sierżanta Aleksandrowa (wzięci do niewoli na Ukrainie żołnierze z oddziału podległego rosyjskiemu wywiadowi wojskowemu GRU – red.) – powiedział ukraiński dziennikarz. Na co rosyjski prezydent odparł: – Nigdy nie mówiliśmy, że tam nie ma ludzi, którzy zajmują się rozwiązaniem pewnych spraw, w tym dotyczących branży wojskowej. Ale to nie oznacza, że jest tam regularna rosyjska armia.
Nie zabrakło pytań dotyczących rosyjskiej interwencji w Syrii, stosunków Moskwy z Zachodem oraz Turcją. O stanie tych stosunków świadczy treść następującej wypowiedzi prezydenta Rosji.
– Jeżeli tureckie władze postanowiły liznąć Amerykanów w jedno miejsce, to nie wiem, czy dobrze postąpili – mówił. Dodał, że obecnie nie widzi perspektywy polepszania rosyjsko-tureckich relacji.