Fotograf „New York Timesa" Daniel Etter uwiecznił 44-letniego Irakijczyka, który trzymając na rękach 9-letnią córkę płacze po wyjściu z pontonu na europejskie wybrzeże, na grecką wyspę Kos. Zdjęcie obiegło cały świat. Z tym, że z podpisem, że uchodźcy pochodzą z Syrii.

Rodzina Al-Amiridżi jest już w wymarzonych Niemczech, w berlińskiej dzielnicy Spandau, wytropił ją tam niemiecki tabloid „Bild". I opublikował nowe zdjęcie – już całej całej szczęśliwej rodziny – w niemieckiej stolicy. Ojciec powiedział gazecie, że podał amerykańskiemu fotoreporterowi, że pochodzi z Syrii, bo się obawiał, że Irakijczyków odsyła się do ojczyzny.

Gdy informacja o uchodźcach ze sławnego zdjęcia pojawiła się w „Bildzie", urywa się telefon tłumaczki przydzielonej rodzinie Al-Amiridżi. - Wszyscy chcą z nimi teraz rozmawiać – pisze gazeta.

Specjalny program poświęciła im telewizja „Sky Arabia", która jest współwłasnością Brytyjczyków i Emirtyczyków i ma siedzibę w Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Przy okazji doszło do zgrzytu. Dziennikarka tej telewizji poinformowała, że ZEA przyjęły 240 tysięcy uchodźców z Syrii. Tymczasem kraj ten, jak i inne monarchie znad Zatoki Perskiej są oskarżane o to, że w ogóle nie interesują się muzułmańskimi ofiarami wojny w Syrii. Według organizacji Amnesty International Emiraty nie przyjęły żadnego uchodźcy.