– Jeśli Ukraina nie podejmie jakichś kolejnych prowokacyjnych działań, to cały spór zacznie wygasać – powiedział „Rzeczpospolitej" moskiewski analityk wojskowy Aleksandr Chramczichin.
Wcześniej prezydent Putin zapowiadał odwet na Kijowie za to, co Rosja nazywa „rajdem dywersantów" na okupowanym przez siebie półwyspie. W nocy z 6 na 7 sierpnia rosyjski kontrwywiad miał udaremnić próby ataków ze strony grup regularnych żołnierzy z ukraińskiego wywiadu wojskowego.
Sprzeczne wersje
Rosjanie złapali 10–20 osób (dokładnie nie wiadomo ile, z biegiem czasu rosyjskie dane się zmieniają), ale do tej pory ujawniono nazwiska i wizerunki tylko dwóch. W drugim złapanym, Andrieju Zachtieju, ukraińska policja rozpoznała jednak recydywistę, który pięć lat temu zaczął się ukrywać, uciekając przed dłużnikami – w dodatku posiadającego rosyjskie obywatelstwo.
Kijów z kolei twierdzi, że nie było żadnego „rajdu", natomiast ukraiński wywiad odnotował starcie (lub kilka starć), do jakich doszło na północnym Krymie pomiędzy agentami rosyjskiego kontrwywiadu FSB a żołnierzami rosyjskiej straży granicznej.
– Nie mamy informacji, są tylko całkowicie sprzeczne ze sobą oświadczenia rosyjskie i ukraińskie – opisał chaos informacyjny niemiecki minister spraw zagranicznych Frank Walter Steinmeier po spotkaniu z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem. Zniecierpliwiony Rosjanin zapewnił, że Moskwa ma „niezbite dowody – poza tym, co można (obecnie) zobaczyć w telewizji".