We środę uwagę rosyjskich mediów przykuwało spotkanie w centrum konferencyjnym Gostinnyj Dwor, w pobliżu Kremla. W jednej sali zebrali się najważniejsi ludzie w państwie rosyjskim: deputowani obu izb parlamentu, członkowie rządu, biznesmeni, działacze kultury i sportowcy. Wszystko z powodu 15. z rzędu „orędzia do Zgromadzenia Federalnego" Władimira Putina, które trwało ponad półtorej godziny. Zachodowi zagroził on „najnowocześniejszymi" rakietami, a „niezaradnym urzędnikom" – dymisją.
Hojne obietnice
Prezydent zajął się głównie wewnętrznymi, przyziemnymi problemami kraju. Poruszył temat wywozu śmieci z miast i nielegalnych wysypisk, z powodu których w wielu regionach ostatnio często dochodzi do protestów. Stwierdził, że osiedli mieszkaniowych nie powinno się budować obok składowisk odpadów. Mówił, że w Rosji tą sprawą „nigdy się nikt nie zajmował", skrytykował urzędników i groźnie polecił „rozwiązać ten problem". Mówił też o potrzebie wzrostu wynagrodzenia nauczycieli, lekarzy i innych pracowników sektora budżetowego. Stwierdził, że wypłata nie powinna być niższa niż średnie wynagrodzenie w regionie. Doszedł do wniosku, że dzisiaj w Rosji jest znacznie lepiej, niż było np. w roku 2000, gdy „ponad 40 mln obywateli żyło w ubóstwie". – Dzisiaj ta liczba wynosi ok. 19 mln, ale to nadal bardzo dużo – mówił Putin.
Skrytykował „nieudolnych" urzędników, który „unikają odpowiedzialności" i narzekają na „zbyt wysokie wymagania". Rzucił, że Rosja nie ma czasu, „by się wycofywać". – Najlepiej od razu podać się do dymisji – zwrócił się do obecnych na sali. W tym momencie kamery rządowych stacji telewizyjnych pokazały członków rządu, którzy za wszelką cenę próbowali uniknąć spojrzenia Putina. Na chwilę zapadła wymowna cisza, a następnie wybuchły niezbyt śmiałe i niezbyt głośnie owacje.
– Najważniejszy wniosek z tego przemówienia jest taki, że Putin bardzo dobrze rozumie i słyszy swoich obywateli. Padła też wyraźna sugestia dotycząca niezaradnych urzędników. A to oznacza, że możemy się spodziewać konkretnych dymisji – mówi „Rzeczpospolitej" Aleksiej Muchin, rosyjski politolog blisko związany z Kremlem.
Wszystko jednak wskazuje na to, że prezydent Rosji po raz kolejny wystąpił w roli „dobrego cara", który zna problemy mieszkańców. Rosjanie od lat przenoszą odpowiedzialność za wszystkie problemy na rząd. Z ostatnich sondaży rządowej Fundacji Opinii Publicznej (FOM) wynika, że 62 proc. mieszkańców nie ufa premierowi. Prezydentowi z kolei ufa aż 59 proc.