Kawa służyła i za muzę artystom, i za walutę handlarzom, i za przyczynę wojen zdobywcom. Jednak o kawie w restauracjach jakoś cicho. I właściwie, smakując wodnisty, kwaśny najczęściej napar serwowany w naszych restauracjach, to słuszny kierunek. Po co pastwić się nad słabszym. Bo właśnie kawa, tak, obok deseru, jest najsłabszym ogniwem menu większości przybytków kulinarnych w naszym kraju.
Czy to powód do wstydu? Poniekąd tak, ale zawsze można pojechać do dumnej kulinarnie Francji, żeby napić się kawy po wielekroć gorszej. O żałosnym poziomie kawy serwowanej we francuskich restauracjach u nas nie mówi się wcale, z nabożeństwem podchodząc do wszelkich aspektów kulinarnej kultury tego wspaniałego kraju. Ale tak jak Achilles miał piętę, tak Francja ma kawę. Nie na darmo jednym z istotnych punktów oceny restauracji w „Żółtym Przewodniku" Gault & Millau jest właśnie poziom serwowanej kawy. To nasz sposób na motywowanie szefów i restauratorów do pochylenia się nad tematem.
Natomiast u nas, zamiast pocieszać się, że są jeszcze słabsi w jakiejś dziedzinie, weźmy przykład z lepszych wzorców. We Włoszech nawet na stacjach benzynowych można westchnąć z zachwytu nad filiżanką espresso, a restaurację żal opuszczać bez wychylenia przynajmniej jednej małej czarnej. A w Hiszpanii espresso cortado masuje strudzone podniebienia.
Na szczęście są już kawiarnie przygotowujące kawy bajeczne, o często szpanersko brzmiących metodach preparacji. Dla aspirujących do hipsterskiego sznytu jest drip, aeropress czy chemex. Staromodni wzruszą się przy kawie z miedzianego tygielka. Zapaleńcy do rana dyskutować będą o temperaturze, twardości wody, sposobie palenia, o odmianach i pochodzeniu ziaren nie wspominając. Natomiast niezależnie od wszystkich tych zawiłości liczy się smak. I o ile specjalistyczne kawiarnie usiłują o każdy z detali zadbać z osobna, pomimo zmagania się z niedoborem wykształconych i biegłych w sztuce baristów, o tyle restauracje najczęściej na taki luksus pozwolić sobie nie mogą. I najczęściej nie mają powodu, aby tak się natężać. Goście bowiem nie przychodzą tu na kawę.
Natomiast kolosalne znaczenie ma powtarzalność. Kto kawę z ekspresu parzył, ten wie, że nie tylko rodzaj kawy, jej dawka i ubicie, ale nawet odpowiednio mocne dociągnięcie wajchy ma znaczenie. Dlatego na co dzień wybieram kawę w kapsułkach. Bo oczywiście opowieść o produkcji kawy, doborze ziaren z poszczególnych regionów, szczelne pakowanie zaraz po paleniu i mieleniu robi wrażenie, ale mnie cieszy poranny dylemat, który rodzaj kawy wypić, ta zabawa kolorami i aromatami. Moją ulubioną kawę serwują w dzisiaj prezentowanych restauracjach. Zresztą nie tylko kawę serwują dobrą!